Rosja to jeden z tych sygnatariuszy Protokołu z Kioto, który emisji gazów cieplarnianych (głównie CO2) nie musi ograniczać, bo wypuszcza ich do atmosfery mniej niż w 1990 r.

W końcu 2004 r., gdy Rosja ratyfikowała Protokół z Kioto, kraj ten emitował o 36 proc. mniej gazów. Głównie za sprawą upadku energochłonnej gospodarki socjalistycznej oraz kryzysu 1997/1998 r, gdy wiele zakładów zbankrutowało.

W marcu 2008 r. za ponad 70 mln euro fińska kompania energetyczna Fortum kupiła od Rosji kwotę 5 mln ton gazów cieplarnianych, które do 2012 r wyemitują elektrownie w St. Petersburgu, przejęte przez koncern. Teraz Rosja zachowuje nadwyżki dla siebie, bo w najbliższym czasie będą potrzebne przy okazji projektów realizowanych wspólnie z innymi krajami. przy tym, jak podają Nowosti, część zaoszczędzonych na niższych emisjach kwot zostanie przekazana krajom-uczestnikom projektów, z grona państw rozwijających się.

Biedrickij podkreślił, że Rosja uważa przedłużenie obowiązującego do 2012 r dokumentu za bezcelowe. Rosjanie poprą opracowanie nowego dokumentu.

Sami nie mają zamiaru ograniczać emisji, dopóki nie osiągną poziomu krajów najwyższej rozwiniętych. - Musimy iść taką drogą jak te kraje - najpierw wzrost a potem absolutne obniżenie emisji - dodał prezydencki doradca.