Lodowce znikają, narciarze zostają

Alpejskie lodowce kurczą się w zastraszającym tempie. Nawet 7 – 10 procent rocznie. Czy za 20 lat narciarze nie będą mieli z czego zjeżdżać

Publikacja: 28.01.2010 23:55

Pod lodowcem Gefrorene Wand odkryto jaskinię

Pod lodowcem Gefrorene Wand odkryto jaskinię

Foto: Fotorzepa, MP Mieczysław Pawłowicz

Każdej wiosny pracownicy wyciągów narciarskich na lodowcu Hintertux w austriackiej dolinie Ziller przykrywają niżej położone języki lodu płachtami białej folii. Ale i tak lodowiec z sezonu na sezon robi się coraz krótszy i cieńszy. Alpejskie lodowce po prostu znikają. – Zanim narodziła się fotografia, malarze malowali alpejskie krajobrazy. Widać na nich lodowce na tle skał i głazów w miejscach, w których od dawna lodu nie ma – wyjaśnia prof. Adam Kotarba z Zakładu Geomorfologii Instytutu Geografii PAN w Krakowie.

Zimą z tarasu stacji kolejki gondolowej Tuxer Fernerhaus widać rozległe kotły śnieżne poprzecinane ściegami wyciągów i krzyżującymi się trasami narciarskimi. Na stromiznach wyziera spod śniegu żywy lód, opadający w dół lśniącymi kaskadami. Wydaje się, że lodowiec Hintertux, jak w początkach ubiegłego wieku, sięga od wznoszącego się wysoko nad górskim kotłem szczytu Olperera (3478 m n.p.m.) po krawędź grzbietu Sommerberg, daleko w dole. To jednak tylko złudzenie. W rzeczywistości – dobrze widać to latem – języki lodowca spływające wśród pól skalnego gruzu kończą się znacznie wyżej, już 200 – 300 m nad stacją kolejki.

 

 

Hintertux to najsławniejszy w Europie lodowcowy teren narciarski i jedyny, na którym można jeździć, na około 18 z 86 km tras, w pełni lata. Cała dolina Zillertal liczy w sumie aż 169 wyciągów i 640 km tras narciarskich. Po ponad 100 km tras mają ośrodki Hochfügen-Hochzillertal nad osadą Fügen, Zillertal Arena czy Penken/Rastkogel nad miasteczkiem Mayerhofen. Ale to właśnie Hintertuxer Gletscher przyciąga do doliny narciarzy z całego świata. Między innymi dlatego, że na niżej położonych stokach śnieg pojawia się coraz później. W tym sezonie jeszcze w pierwszych dniach grudnia można było w Zillertal jeździć tylko na lodowcu. W ciągu 80 lat ten główny żywiciel kilkunastu tysięcy stałych mieszkańców Zillertal, którzy w większości żyją z narciarstwa i turystyki – równie dla nich ważny jak „nasza szkapa” z noweli Konopnickiej dla rodziny piaskarza Mostowiaka – cofnął się o ponad 600 metrów.

O Zillertal świat usłyszał cały wiek wcześniej, nim w dolinie pojawili się pierwsi narciarze. Wiosną 1819 organmistrz Karl Mauracher z Fügen naprawiał organy w kościele św. Mikołaja w Oberndorf, gdzie myszy pogryzły miechy. Wypróbowując naprawiony instrument, organista Xawier Gruber zagrał i zaintonował pieśń o „niebiańskiej melodii”. Była to słynna dziś kolęda „Cicha noc”. Maurarcher przywiózł ją do rodzinnej Zillertal, znanej z budowniczych instrumentów, muzyków i śpiewaków, wśród których wybijało się zwłaszcza czworo braci i sióstr Ur-Rainer. Trzy lata później Rainerowie zaśpiewali pieśń na zamku w Fügen w obecności cesarza Franciszka I i cara Aleksandra I. Później występowali na dworze królowej Wiktorii i cesarza Napoleona I, a w 1839 wykonali „Cichą noc” w Nowym Jorku. Za pieniądze z występów w Ameryce wybudowali w rodzinnym Fügen niewielki zajazd. W ten sposób niebiańska melodia dała początek kwitnącemu dziś w dolinie biznesowi turystycznemu.

Zillertal to największa z alpejskich dolin, które jak gałęzie z pnia wyrastają z dzielącej górskie masywy Tyrolu rozległej doliny Innu. Na prawym brzegu rzeki Ziller kościoły mają zielone od patyny miedziane dachy. Na lewym brzegu dachy są czerwone, kryte tańszymi zwykłymi dachówkami. To dziedzictwo historycznego podziału doliny dokonanego w 889 r. przez Arnulfa z Karyntii, który nadał ziemie na prawym brzegu biskupom Salzburga, a na lewym uboższej diecezji w Innsbrucku.

Pod trasami narciarskimi zbiegającymi z najwyższego punktu lodowca, Gefrorene Wand (3250 m n.p.m.), pod 15-metrową skorupą lodu – przewodnik z Zillertal Roman Erler odkrył przed dwoma laty lodową jaskinię. Po sforsowaniu wąskiego tunelu ujrzał w świetle latarki fantastyczny lodowy świat – podobne do górskich kryształów bloki lodu sięgające 7 metrów długości sople i lśniące lodowe wodospady. Lodowy Pałac Natury – z Lodową Kaplicą, Niebieskim i Kryształowym Pokojem – zwiedzają dziś co dzień setki turystów. Dzięki wykutym w lodzie stopniom, drabinom i linom poręczowym.

W jednej z lodowych ścian pałacu tkwi gwóźdź z czerwoną główką. Służy do kontrolowania ruchu mas lodu. U samej góry lodowiec jest prawie nieruchomy, w 2009 r. przesunął się zaledwie o kilka centymetrów. Ale niżej stawiane bezpośrednio na lodzie podpory wyciągów orczykowych zmieniają czasem położenie o kilka metrów rocznie. Lodowiec to bowiem rzeka lodu spływająca ku dolinie nieraz z prędkością kilkudziesięciu metrów na rok. Powstaje ze śniegu padającego w górach, który gromadzi się w kotle i krystalizuje w firn, a potem lód lodowcowy. Pod wpływem własnego ciężaru lód spływa w dół, na warstwie wytopionej w wyniku tarcia wody. Warstwa lodu grubości metra powstaje z około 10 metrów śniegu – tyle mniej więcej spada rocznie w wysokich górach. Jeśli nowego lodu jest mniej niż tego, który się topi, płynąc ku dolinom, lodowiec się cofa.

 

 

Z naukowego punktu widzenia nie ma powodu do alarmu – uważa Jerzy Zasadni z Instytutu Nauk Geologicznych UJ, który przygotowuje pracę doktorską o cofaniu się lodowców w Alpach Zillertalskich. 20 tysięcy lat temu okolice dzisiejszego Mayerhofen przykrywała skorupa lodu grubości 1,5 km. Nad lodowe pustkowie sięgające po obecne Monachium wystawał jedynie wierzchołek Olperera (3476 m n.p.m.) i niektóre inne najwyższe szczyty. Ale np. w czasach starożytnego Rzymu i potem ocieplenia w średniowieczu trwającego do schyłku XIV w. zasięg lodowców bywał nawet mniejszy niż dzisiaj.

Z punktu widzenia klimatologów, a zwłaszcza glacjologów, zupełnie niedawno – niektórzy naukowcy twierdzą, że dopiero około 1950 r. – skończyła się trwająca od XIII w. mała epoka lodowa. Około 1850 – 1860 r. lodowce alpejskie osiągnęły największe rozmiary w czasach historycznych, a dziś zmniejszają się, zgodnie z wynikającym ze zmian aktywności słońca cyklem ocieplania klimatu. Jednak zatrważające jest tempo ich cofania się. W ostatnich latach lodowce traciły średnio metr grubości, czyli około 3 proc. lodu rocznie. Ale np. w 2006 r. było to 7 proc., a w 2003 r. – aż 10 proc. Ma to związek z szybkim wzrostem przeciętnej temperatury w górach, który podobnie jak całe zjawisko globalnego ocieplenia jest w dużej mierze następstwem działalności człowieka.

– Nie da się dziś przewidzieć, co się zdarzy. Niewykluczone, że rzeczywiście wszystko szybko popłynie – przyznaje Jerzy Zasadni.

Część specjalistów, np. prof. Roland Psenner z uniwersytetu w Innsbrucku, twierdzi, że przed 2050 r., a może nawet 2030 r., znikną niemal wszystkie alpejskie lodowce. I to nawet gdyby udało się zatrzymać w najbliższych latach zmiany klimatyczne. Pozostaną jedynie te najwyżej położone, np. w masywie Mont Blanc, i największe, jak liczący 24 km Aletsch, spływający z Jungfrau w Alpach Berneńskich w Szwajcarii.

To zagraża przemysłowi narciarskiemu, oznacza też jednak, że w górach zacznie brakować wody dla ludzi i elektrowni wodnych, które w wielu regionach Alp są głównym źródłem energii. Towarzyszące ustępowaniu lodowców rozmarzanie wiecznej zmarzliny może ponadto powodować w górach lawiny błotne.

 

 

Jeśli spełni się czarny scenariusz, już tylko przez 20 lat będziemy mogli jeździć na nartach na alpejskich lodowcach. Jest ich ponad 4 tysiące. 40 z nich, dzięki kolejkom i wyciągom, obejrzeć może z bliska każdy turysta. W Austrii jeździ się na nartach na ośmiu lodowcach. Pięć z nich znajduje się w Tyrolu – oprócz „całorocznego” Hintertux, dobrze znane polskim narciarzom Stubai, Rettenbach w pobliżu Sölden oraz Pitztal i Kaunertal. Inne znane narciarskie lodowce to włoskie Presena w sąsiedztwie przełęczy Tonale, Marmolada i Hochjoch w Masso Corto w Płd. Tyrolu. W Szwajcarii m.in. Tiltis w Engelbergu i Silvaplana w St. Moritz. We Francji najpopularniejsze są wysoko położone (do 3600 m n.p.m.) lodowce w Alpe d’Huez, Les Deux Alpes i Tignes.

Kiedy przed 40 laty zaczęto budować na lodowcach pierwsze wyciągi orczykowe, wywołało to protesty ekologów. Jednak obawy, że intensywna eksploatacja wiecznych lodów, stała obecność ludzi, ratraków i innych maszyn szybko doprowadzi to ich zniszczenia, okazały się przesadne. Szkody są rekompensowane np. sztucznym naśnieżaniem stoków sąsiadujących z lodowcem oraz ubijaniem śniegu przez narciarzy i ratraki.

Ale biała folia nie uratuje alpejskiego lodu. Mieszkańcy szwajcarskich gmin Fieschertal i Fiesch uciekli się zatem do starych sposobów. W 1678 r. ich przodkowie uroczyście przyrzekli, że będą żyli bogobojnie i nie ustaną w modlitwach o zatrzymanie lodowca Aletsch, który spływając do pobliskiego jeziora, powodował zalewanie ich domów. Dziś wierni z obu wsi modlą się o powstrzymanie globalnego ocieplenia i topnienia lodowca. Niedawno zwrócili się do Benedykta XVI o błogosławieństwo dla ich modlitw w nowej intencji.

Każdej wiosny pracownicy wyciągów narciarskich na lodowcu Hintertux w austriackiej dolinie Ziller przykrywają niżej położone języki lodu płachtami białej folii. Ale i tak lodowiec z sezonu na sezon robi się coraz krótszy i cieńszy. Alpejskie lodowce po prostu znikają. – Zanim narodziła się fotografia, malarze malowali alpejskie krajobrazy. Widać na nich lodowce na tle skał i głazów w miejscach, w których od dawna lodu nie ma – wyjaśnia prof. Adam Kotarba z Zakładu Geomorfologii Instytutu Geografii PAN w Krakowie.

Pozostało 94% artykułu
Ekonomia
Gaz może efektywnie wspierać zmianę miksu energetycznego
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Ekonomia
Fundusze Europejskie kluczowe dla innowacyjnych firm
Ekonomia
Energetyka przyszłości wymaga długoterminowych planów
Ekonomia
Technologia zmieni oblicze banków, ale będą one potrzebne klientom
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Ekonomia
Czy Polska ma szansę postawić na nogi obronę Europy