Zespoły, które straszą

Rammstein grał u nas w listopadzie, a już powraca 12 marca. Shock rock zainicjowany przez Black Sabbath, Alice’a Coopera i KISS cieszy się coraz większą popularnością. Psycholodzy wiążą to z typowym dla dzikich rytuałem oswajania strachu

Aktualizacja: 01.03.2010 08:08 Publikacja: 26.02.2010 01:15

Zespoły, które straszą

Foto: AP

Till Lindemann, wokalista Rammstein, w nowym wideoclipie „Pussy” nosi czarną skórę, a fryzurę wystylizował na nazistowską modłę. Stoi na tle żółto-czerwonej flagi. Krzycząc do mikrofonów jak Adolf Hitler, tak jak on, wymachując ręką, namawia... do seksu.

Tematem ciężkich marszowych piosenek Niemców urodzonych w NRD jest przemoc, nienawiść, wykorzystywanie seksualne dzieci i aborcja. W „Wiener Blut” („Wiedeńska krew”) śpiewają o austriackim pedofilu z Amstetten. Podczas koncertów, kompozycji towarzyszy obraz niemowląt zawieszonych ponad sceną. Eksplodują w finale utworu. „Mein Teil” opowiada historię niemieckiego homoseksualisty, który zgodził się być głównym daniem na uczcie kanibala.

– W opowieściach wziętych z życia zawsze najbardziej interesowała mnie mroczna strona świata – przyznał gitarzysta Richard Zven Kruspe.

Najbardziej niepojęte, zwłaszcza w Polsce, jest tolerowanie przez fanów prowokacyjnej gry Rammstein z symbolami i gadżetami nazizmu. W wideoklipie grupa wykorzystała propagandowy film Leni Riefenstahl. Pokazuje się z agresywnymi wilczurami na smyczy. Rytuałem koncertów są dwuznaczne okrzyki „Heil! Heil!”. Na rękawach czarnych gestapowskich płaszczy muzycy noszą czerwone opaski – brakuje tylko swastyki.

Rammstein, podobnie jak hitlerowcy, tworzą widowiska „światło i dźwięk”, wykorzystując pogańską symbolikę ognia. Płonie scenografia, mikrofony, pałeczki perkusisty i kaskaderzy udający fanów, którzy wdzierają się na scenę. Muzycy odgrywają sceny morderstw.

Promując „Reise Reise”, muzycy wychodzili na scenę ubrani jak bohaterowie współczesnej wersji kafkowsko-orwellowskiego thrillera – w garniturach, w białych koszulach, w krawatach. Wyjmowali latarki i snopami świateł omiatali twarze fanów. Ci mogli się poczuć jak więźniowie. Jednak przyjmowali sytuację z okrzykiem perwersyjnego zachwytu. Najlepszy dowód, że na koncertach chcą śnić zbiorowy koszmar produkowany przez Rammstein.

[srodtytul]Obcięte opuszki[/srodtytul]

Historia shock rocka pokazuje, że muzycy odpowiadali na sadomasochistyczne potrzeby mas i głód sensacji brukowców.

Grupa Black Sabbath grała bluesa i spotykała się na próbach w sali vis a vis kina. Basista Geezer Butler zauważył, że grany jest tam horror „Black Sabbath” Borisa Karloffa.

– Zrozumiałem, że ludzie chcą płacić za to, żeby ich straszyć – wspominał.

Ozzy Osbourne szybko napisał piosenkę inspirowaną twórczością okultysty Dennisa Wheatleya. Zespołowi pomógł nieszczęśliwy wypadek. Gitarzysta Tony Iommi stracił w wypadku motocyklowym opuszki palców. Gra sprawiała mu ból, dlatego zmniejszył napięcie strun. Uzyskał wtedy charakterystyczne, niskie brzmienie – idealną ilustrację mrocznych tekstów o konszachtach z Szatanem i spotkaniach z wiedźmami.

Muzyka z debiutanckiej płyty „Black Sabbath” (1970) robi wrażenie przerażającego słuchowiska z niesamowitymi dźwiękami dzwonów i burzy. Tak zaczęła się historia ekstremalnych odmian rocka.

Najbardziej zdecydowanym krokiem w świat horroru było wydanie przez grupę Osbourne’a albumu „Sabbath Bloody Sabbath” (1973). Na okładce można obejrzeć czarną mszę. Jednak w porównaniu z tym, co kontynuatorzy Sabbathów wyczyniają obecnie na scenie, występy Anglików muszą sprawiać niewinne wrażenie. Główny element scenografii stanowił krzyż (nie odwrócony). Osbourne miał makijaż wampira.

– Ludzie upokarzają nas stwierdzeniami, że jesteśmy grupą czarnej magii. Nie odprawiamy na scenie żadnych rytuałów – powiedział Tony Iommi. Ale Osbourne nigdy nie dementował plotek na swój temat i czerpie korzyści z tego, że okrzyknięto go rockowym księciem ciemności.

Przebił go Amerykanin Vincent Damon Furnier, który oświadczył, że jest wcieleniem XVII-wiecznej czarownicy Alice Cooper i zaczął występować pod jej nazwiskiem.

Jesienią 1969 r., chcąc wywołać zainteresowanie kanadyjskich fanów, śpiewał pośród kurczaków przechadzających się po estradzie. Złapał jedno z nich za skrzydła i rzucił na widownię. Pech chciał, że kurczak wpadł pod koła wózka inwalidy siedzącego w pierwszych rzędach. Następnego dnia gazety doniosły, że Cooper ukręcił kurczakowi głowę i wypił krew na oczach fanów. Frank Zappa, ówczesny wydawca Alice’a, zadzwonił do artysty i zapytał, czy to prawda. Cooper zaprzeczył. Zappa, który uwielbiał prowokacje, powiedział: „Bez względu na to, co zrobiłeś, nie mów, jaka jest prawda”.

Cooper zdecydował się na makijaż odważniejszy niż Osbourne’a, a rytuałem jego koncertów stało się fingowanie własnej śmierci podczas egzekucji. Okaleczał siekierą lalki, a potem ginął na krześle elektrycznym. Z czasem zamienił je na szafot. Prowadzony na szubienicę przez muzyków przebranych za katów i księży, pluł im w twarz. Tłum wył i krzyczał, mając uciechę jak przed wiekami. Do przygotowania kolejnego programu Amerykanin zatrudnił magika Jamesa Randiego, który zaaranżował egzekucję Coopera z wykorzystaniem gilotyny.

Kulminacją kariery okazała się płyta „Welcome to my Nightmare” (1975). Jej narratorem jest Vincent Price, gwiazda horrorów. A numerem popisowym na koncertach była dekapitacja cyklopów.

Podczas jednego z występów Cooper zaskoczył widownię upadkiem na scenę. Krwawił. Fani myśleli, że to kolejna sztuczka. Tymczasem wycieńczony alkoholem trafił do szpitala. Obecnie jest chrześcijaninem. Powiedział: „Picie piwa i demolowanie hoteli jest proste. Bycie chrześcijaninem – to wyzwanie!”.

[srodtytul]III Rzesza popkultury[/srodtytul]

Sukces Black Sabbath i Alice’a Coopera wywołał falę naśladowców. Demon, Starchild, Spaceman i Catman – takie pseudonimy przybrali członkowie grupy KISS. Szokują białymi makijażami, ćwiekami powbijanymi w kostiumy i gitarami w kształcie toporów, z których tryska krew albo bucha dym. Pikanterii dodała nazwa tłumaczona jako Knights in Satan’s Service (Rycerze na służbie Szatana).

Marilyn Manson nawiązał do psychopatycznego mordercy Sharon Tate. Specjalnością Amerykanina stało się epatowanie aberracjami psychicznymi, ale i upośledzeniem fizycznym. Podczas koncertów miesza elementy nazistowskie z chrześcijańskimi.

O rosnącej popularności shock rocka świadczy zwycięstwo fińskiej grupy Lordi w konkursie Eurowizji, powodzenie grupy Slipknot, a także coraz silniejsza fala blackmetalowych zespołów. To one prowokują satanizmem i neopogaństwem. Norweski Meyhem wbija na statywy mikrofonów pokrwawione świńskie łby. Podczas koncertu Gorgoroth zemdlała ukrzyżowana modelka. Poziom muzyczny zespołów jest żenujący. Muszą żerować na taniej sensacji.

Sukces polskiego Behemota od początku oparty był na religijnym skandalu. Okładka najnowszej płyty „Evangelion” przedstawia potłuczone tablice z dekalogiem, teledysk do utworu „Ov Fire and the Void” zaś scenę samobójstwa młodej dziewczyny oraz rytuał satanistycznej inicjacji. Z tego powodu został zdjęty ze stron społecznościowych telewizji w Internecie. Dla blackmetalowej formacji była to dodatkowa reklama, tak jak powtarzane przez media stwierdzenie Nergala, lidera Behemota, że „Szatan jest bardzo fajną postacią”. Ale protoplastą polskiego shock rocka jest KAT. W latach 80. wplótł w występ na festiwalu jarocińskim scenę czarnej mszy. Głównym rekwizytem była trumna. Amatorski balecik w wykonaniu żon muzyków robił komiczne wrażenie.

– Trzeba rozróżnić artystów, którzy chcą straszyć od tych, którzy robią to mimo woli – mówi Bartłomiej Dobroczyński, psycholog, autor książki „III Rzesza popkultury”. – Do pierwszych zaliczyłbym Rammstein czy Marilyna Mansona, do do drugich zaś – Anglika Genesisa Breyera P-Orridge’a.

Dokonał on operacji plastycznej: ma kobiece piersi i założył kontrowersyjną sektę, za co Scotland Yard wydalił go z Wielkiej Brytanii.

– Gdyby porównać stopień dewastacji ciała Genesisa i Michaela Jacksona, różniłby się wiele – dodaje Dobroczyński. Jednak król popu działał w głównym nurcie rozrywki, P-Orridge zaś pracuje na jego obrzeżach bądź wręcz w podziemiach. Genesis zapiera się, że nie chce nikogo straszyć, ale kiedy go pokazać – wszyscy bledną. Uważam, że jest intrygującym myślicielem i szaleńcem równocześnie. W show-biznesie to atut.

[srodtytul]Rządy skandalistów[/srodtytul]

Zdaniem Bartłomieja Dobroczyńskiego, popularność shock rocka bierze się stąd, że ludzie chcą oswajać strach w kontrolowanych warunkach.

– Psycholodzy ewolucyjni tłumaczą to faktem, że zachowaliśmy mentalność z epoki kamienia łupanego, która nie współgra z naszym rozwojem technologicznym, stanem organizacji państwowej i prawnej.

W kulturach pierwotnych pierwszą próbę panowania nad lękiem stanowiła inicjacja, której głównym punktem były okaleczenia. Np. podczas tańca słońca u Indian z Wielkich Równin młodzi wojownicy byli wieszani na rzemionach przeciągniętych przez przebite piersi. Dziś przepustką w dorosły świat stała się matura, bo w naszych warunkach najważniejsza jest wiedza. Ale plemienna mentalność dzikiej hordy powraca w subkulturach młodzieżowych, kibolskich czy gangach.

Największy kłopot z popkulturą polega na tym, że artystyczną prowokację coraz trudniej odróżnić od rzeczywistości.

– Granice się zacierają. Spektakl chce imitować życie, a ludzie spektakl. Ale nawet najbardziej skrajny satanistyczny zespół nie może wystąpić przeciwko prawu, bo zostanie osądzony i skazany. Dlatego poza nielicznymi wyjątkami shock rock trzeba traktować jak zabawę, w której ludziom podoba się energia i to, co wywołuje emocje.

Jednak na zjawiska kultury pop można też spojrzeć z perspektywy Guya Deborda, autora książki „Społeczeństwo spektaklu” – o nowej formie sprawowania władzy.

– Gwiazdy i media odgrywają coraz większą rolę w kreowaniu rzeczywistości – tłumaczy Dobroczyński. – Zdefiniował to Alfred Hitchock, mówiąc, że film ma się zaczynać od trzęsienia ziemi, a później napięcie powinno rosnąć. Jeżeli w każdym wideoklipie jest seks i przemoc, co jeszcze zrobić, żeby zaistnieć? Trzeba zdecydować się na coś, po czym fanom z wrażenia opadnie szczęka. Dlatego Rammstein epatuje coraz większą grozą i nagrał teledysk porno. Zarobią? Zarobią!

Debord uważał, że nie można się sprzeciwić spektaklowi, bo nawet krytyka staje się jego częścią. Zgodnie z tą zasadą każdy protest przeciwko Rammstein wywoła jeszcze większą prowokację. Ciekawe, co na to prezydent Aleksander Łukaszenko, który właśnie odwołał koncert Niemców na Białorusi?

Ekonomia
Gaz może efektywnie wspierać zmianę miksu energetycznego
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Ekonomia
Fundusze Europejskie kluczowe dla innowacyjnych firm
Ekonomia
Energetyka przyszłości wymaga długoterminowych planów
Ekonomia
Technologia zmieni oblicze banków, ale będą one potrzebne klientom
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Ekonomia
Czy Polska ma szansę postawić na nogi obronę Europy