Till Lindemann, wokalista Rammstein, w nowym wideoclipie „Pussy” nosi czarną skórę, a fryzurę wystylizował na nazistowską modłę. Stoi na tle żółto-czerwonej flagi. Krzycząc do mikrofonów jak Adolf Hitler, tak jak on, wymachując ręką, namawia... do seksu.
Tematem ciężkich marszowych piosenek Niemców urodzonych w NRD jest przemoc, nienawiść, wykorzystywanie seksualne dzieci i aborcja. W „Wiener Blut” („Wiedeńska krew”) śpiewają o austriackim pedofilu z Amstetten. Podczas koncertów, kompozycji towarzyszy obraz niemowląt zawieszonych ponad sceną. Eksplodują w finale utworu. „Mein Teil” opowiada historię niemieckiego homoseksualisty, który zgodził się być głównym daniem na uczcie kanibala.
– W opowieściach wziętych z życia zawsze najbardziej interesowała mnie mroczna strona świata – przyznał gitarzysta Richard Zven Kruspe.
Najbardziej niepojęte, zwłaszcza w Polsce, jest tolerowanie przez fanów prowokacyjnej gry Rammstein z symbolami i gadżetami nazizmu. W wideoklipie grupa wykorzystała propagandowy film Leni Riefenstahl. Pokazuje się z agresywnymi wilczurami na smyczy. Rytuałem koncertów są dwuznaczne okrzyki „Heil! Heil!”. Na rękawach czarnych gestapowskich płaszczy muzycy noszą czerwone opaski – brakuje tylko swastyki.
Rammstein, podobnie jak hitlerowcy, tworzą widowiska „światło i dźwięk”, wykorzystując pogańską symbolikę ognia. Płonie scenografia, mikrofony, pałeczki perkusisty i kaskaderzy udający fanów, którzy wdzierają się na scenę. Muzycy odgrywają sceny morderstw.