Ceny akcji na otwarcie tygodnia poszły lekko w górę, ale chętnych do aktywnego handlu nie było zbyt wielu. Próby wybicia WIG20 powyżej 2400 pkt, co byłoby pozytywnym sygnałem dla giełdowych byków, kończyły się niepowodzeniem. Poziom ten ustąpił dopiero na fixingu, kiedy to kolejny raz zobaczyliśmy, jak za pomocą niewielkich środków można ustawić rynek.
Dlatego też z faktu wczorajszego wybicia nie należy wyciągać daleko idących wniosków. Ostatecznie WIG20 zyskał 0,72 proc., a obroty wyniosły 1,2 mld zł. Z tego tradycyjnie prawie połowa przypadła na walory pięciu spółek.
Warto też zwrócić uwagę, że motorem zwyżek podczas wczorajszej sesji były akcje Telekomunikacji Polskiej, a więc spółki z branży defensywnej. Preferowanie takich spółek może oznaczać, że wkrótce na GPW chęć realizacji zysków weźmie górę.
Problemem giełdy cały czas pozostaje brak stabilnego kapitału, który mógłby sukcesywnie pchać indeksy na wyższe poziomy. Owszem, od czasu do czasu pojawia się kapitał spekulacyjny, tyle tylko że na jego ruchach trudno budować swoją strategię.
Analitycy zwracają uwagę, że zaangażowanie OFE w akcje jest dość wysokie i w obliczu zbliżających się ofert publicznych raczej nie będzie się zwiększać. Z kolei napływ środków do funduszy inwestycyjnych jest wprawdzie systematyczny, ale nie są to pieniądze, które mogłyby wpłynąć na obraz rynku. Z szacunków firmy Analizy Online wynika, że w lutym wystąpiła nadwyżka nabyć nad umorzeniami (900 mln zł). Problem w tym, że pieniądze znów ulokowane zostały w instrumentach bezpiecznych.