Ubezpieczyciele przyznają, że najwięcej oszustw wiąże się z symulacją stłuczki czy wypadku motoryzacyjnego. Dodatkowo mocno rosną wyłudzenia z tytułu szkód osobowych i świadczeń z polis na życie. Na rynku dobrze znany jest przykład człowieka, który co roku odcina sobie kolejny palec, tylko po to, by dostać świadczenie. Inni, by wyłudzić odszkodowanie, podrabiają własne akty zgonu albo decydują się na poparzenie.
To problem nie tylko na rynku polskim. Blisko połowa firm w Wielkiej Brytanii zaobserwowała zwiększoną aktywność wśród zorganizowanych grup przestępczych parających się wyłudzeniami. Największy problem to jednak tzw. oszustwa oportunistyczne, polegające na zawyżaniu roszczeń przez klientów indywidualnych lub symulowaniu zdarzeń, które skutkują wnioskiem o odszkodowanie.
Dopłaca każdy uczciwy
Jak szacują firmy, każdy uczciwy posiadacz polisy łoży na ubezpieczeniowych oszustów średnio 200 zł rocznie. Oznacza to, że gdyby problem oszustw ubezpieczeniowych zniknął, o tyle spadłyby średnie roczne wydatki na polisy.
Według różnych szacunków łącznie wyłudzacze odszkodowań oszukują polskich ubezpieczycieli na kwotę 1,8–3,5 mld zł rocznie.
– W dobie kryzysu problem wyłudzeń będzie się nasilać, a liczba oszustw z pewnością wzrośnie zarówno pod względem wartości, jak i ilości. Sprzyjającymi warunkami są nie tylko kłopoty finansowe społeczeństwa, ale przyzwolenie społeczne dla tego typu praktyk. Wzorem ubiegłych lat, analizując liczbę i wartość przypadków ujawnionych, należy szacować, że największy udział niezmiennie stanowić będą wyłudzenia w szkodach komunikacyjnych – mówi Ewa Kowalska, menedżer zespołu operacyjno-dochodzeniowego w Generali.