Działo się tak mimo rekordowych wyników spółek notowanych na warszawskim parkiecie. W tym momencie pojawia się pytanie, na czym polega paradoks takiego zachowania giełdy. Odpowiedź przeciętnego analityka rynku akcji mogłaby być bardzo prosta. Winą obarczyłby tzw. negatywny sentyment rynku. Co jednak stoi za tym żargonem rynkowym i jakie są rzeczywiste procesy ekonomiczne, które mają wpływ na decyzje inwestorów? Na ile są one przewidywalne i jak w takim razie ukształtuje się w przyszłości koniunktura na warszawskim parkiecie?
Wycena akcji przeprowadzana jest na ogół na dwa sposoby. Pierwszym z nich są tzw. metody mnożnikowe polegające na przemnożeniu zysku netto spółki bądź jej wartości księgowej przez odpowiedni mnożnik, którym jest P/E bądź P/BV. To właśnie te parametry odpowiedzialne za poprawę bądź pogorszenie „sentymentu rynku”. Wskaźnik cena/zysk (P/E) – liczony dla ogółu spółek giełdowych – spadł od lata 2007 o połowę z ok. 25x do 12x. Wskaźnik ten obrazuje, za ile lat zysku inwestorzy są w stanie średnio zapłacić, kupując akcje giełdowej spółki. Mnożnik cena/zysk (P/E) jest zależny pośrednio m.in. od prognozowanego wzrostu zysków, kosztu kapitału.
Czynnikiem, który miał największy wpływ na zmianę percepcji rynku, wycenę spółek, musiał być wzrost kosztu kapitału
Drugą z powszechnie stosowanych metod jest metoda zdyskontowanych przepływów pieniężnych, bazująca na wyliczeniu wartości obecnej przyszłych dywidend liczonej względem kosztu kapitału dla danej spółki. Wymaga to wykonania projekcji przyszłych rachunków wyników, bilansów oraz przepływów pieniężnych, a zatem sporządzenia prognoz m.in. przyszłej sprzedaży, koszów oraz zysków osiąganych przez firmę. Wycena tą metodą pośrednio zależna jest też od kształtowania się takich samych zmiennych, jakie mają wpływ na kształtowanie się mnożnika. Patrząc z ich perspektywy, można zadać pytanie, które z nich były odpowiedzialne za tak znaczące pogorszenia się koniunktury na warszawskim parkiecie.
Rosnące zyski w ostatnich kwartałach nie wskazywały raczej na ich gwałtowny spadek w przyszłości, lecz co najwyżej na korektę wysokiej dynamiki za sprawą rosnących kosztów pracy, surowców oraz finansowania, bo polityka pieniężna się zacieśnia. Proces ten zapewne jednak nie stał bezpośrednio za tak znaczącym spadkiem wycen spółek, bo w analizowanym okresie nie zaszło nic destabilizującego perspektywy rozwoju gospodarki. Nie uległa też gwałtownej zmianie polityka dywidend.