W 2004 roku rzucił go po raz pierwszy minister skarbu Jacek Socha. Polscy udziałowcy Polkomtelu to spółki kontrolowane przez Skarb Państwa.
– Braliśmy pod uwagę kilka czynników, takich jak możliwość pozyskania kapitału przez spółkę, budowania świadomości marki operatora, prowadzenia akcji lojalnościowych dla klientów, a także to, że PKN Orlen deklarował już wtedy chęć sprzedaży swoich akcji – mówi „Rz” Jacek Socha, dzisiaj wiceprezes firmy doradczej PricewaterhouseCoopers.
Nie wiadomo, czy pogrążeni w konflikcie o 19 proc. akcji właściciele Polkomtelu rozważają jeszcze ten pomysł. Nie chcą podawać żadnych informacji, przynajmniej do czasu wyjaśnienia stanu prawnej batalii o akcje operatora.
W ubiegłym tygodniu sąd arbitrażowy w Wiedniu wydał wyrok, który teoretycznie oznacza, że polscy akcjonariusze spółki mogą przejąć pełną kontrolę nad Polkomtelem. Gdyby nie mogli się dogadać z Vodafonem, który sam chce przejąć kontrolę nad operatorem, i zdecydowali się wprowadzić Polkomtel na Giełdę Papierów Wartościowych, to na warszawskim parkiecie pojawiłby się prawdziwy rekin.
Wskaźnik cena akcji do zysku spółki w odniesieniu do operatorów telefonii komórkowej wynosi średnio 14. W ubiegłym roku Polkomtel miał 1,3 mld zł zysku netto, wobec czego jego wartość można szacować na przynajmniej 20 mld zł. Przynajmniej, bo niektóre telekomy są wyceniane znacznie wyżej (np. w Vodafone – jednym z udziałowców Polkomtelu – wskaźnik cena do zysku wynosi prawie 30).