– Koszt jednego megawata energii elektrycznej w biogazowniach szacujemy na 12 – 14 mln zł – mówi Wojciech Adamczyk, dyrektor biura Stowarzyszenia Energii Odnawialnej, organizacji pozarządowej, która przygotowała plan budowy biogazowni w każdej gminie.

Wytwarzanie prądu ze zgazowanej biomasy jest dużo mniej wydajne niż z innych źródeł odnawialnych. Jednak w przeciwieństwie do np. elektrowni wiatrowych czy wodnych biogazownie mogą działać w każdym miejscu w kraju.

Stowarzyszenie Energii Odnawialnej ocenia, że inwestycje będą się zwracały po siedmiu latach, ale tylko w przypadku wykorzystywania jako paliwa obornika albo odpadów z ubojni. Gorzej jest z opłacalnością zakładów na rolniczą biomasę (np. kiszonkę z kukurydzy). – Dla tego typu inwestycji potrzebne jest dodatkowe wsparcie, a do tego trzeba wprowadzić zmiany w prawie energetycznym – dodaje Wojciech Adamczyk.

Moment do wprowadzenia zmian w prawie energetycznym jest dobry, bo Ministerstwo Gospodarki od kilku miesięcy pracuje nad nowelą tego prawa. Zwolennicy biogazowni chcą, by zakłady te dostawały czerwone certyfikaty za produkcję energii elektrycznej razem z ciepłem. Takimi certyfikatami można handlować, podobnie jak świadectwami produkcji zielonej energii. Biogazownie zarabiałyby więc zarówno na zielonych, jak i czerwonych certyfikatach i wtedy ich budowa stałaby się bardziej opłacalna. – Chcemy stworzyć optymalne warunki dla funkcjonowania biogazowni rolniczych w Polsce, szukamy możliwości współfinansowania tego typu instalacji ze środków publicznych – dodaje Zbigniew Kamieński, dyrektor Departamentu Energetyki Ministerstwa Gospodarki.

Pojawił się pomysł przerobienia na biogazownie ponad dziesięciu zakładów Krajowej Spółki Cukrowej. Przedsięwzięcie, które według naszych szacunków będzie kosztowało od kilkudziesięciu do 100 mln zł, przeprowadzi spółka Polskiej Grupy Energetycznej Bioenergia. Pilotażowe projekty będą finansowane częściowo z funduszy unijnych nadzorowanych przez resort rolnictwa albo przez resort gospodarki – decyzja jeszcze nie zapadła. – Inwestycja jest na etapie studium wykonalności, za kilka tygodni będziemy mogli o niej powiedzieć więcej – zaznacza Jan Kowalski, odpowiedzialny za projekt w PGE.