– Namawiam, by w aplikacjach nie informować o swym wieku, a wręcz go ukrywać. Jeśli podczas rozmowy kwalifikacyjnej, pojawi się kwestia wieku, warto zwrócić uwagę na zapisy kodeksu pracy, który zakazuje dyskryminacji z tego powodu. W ten sposób można postawić pracodawcę w kłopotliwej sytuacji – twierdzi Aleksandra Stalęga-Głowacka z firmy doradczej Right Management, która zajmuje się aktywizacją osób po pięćdziesiątce. Będzie ona jednym z prelegentów podczas listopadowego Międzynarodowego Kongresu Kadry organizowanego pod patronatem „Rz”.
28procent Polaków po pięćdziesiątce jest aktywnych zawodowo
Według Aleksandry Stalęgi-Głowackiej nie chodzi tylko o zachętę dojrzałych osób do aktywności zawodowej, ale i o edukację pracodawców, zarówno ze strony samych kandydatów, jak i firm rekrutacyjnych. Pracodawcom, którzy szukając pracowników określają granicę ich wieku, head hunterzy mogą wyjaśniać, że odcinają się w ten sposób od części dobrych kandydatów – ci odpowiedni wiekowo nie zawsze mają bowiem wymagane kwalifikacje.
Z kolei sami pracownicy powinni pomijać kwestię wieku w swych podaniach, wymieniając np. ukończone szkoły, miejsca pracy, ale bez określania dokładnych dat. – W wielu firmach ludzie po pięćdziesiątce kojarzą się nadal z inną epoką. Trzeba pomóc pracodawcom zmienić to nastawienie, tym bardziej że dzisiejsi 50-latkowie to ludzie, którzy znaczną część swych doświadczeń zawodowych zdobyli już w latach gospodarki rynkowej – podkreśla Stalęga-Głowacka.
Do zmiany nastawienia firm mogą się też przyczynić działania rządu i kampanie społeczne – jak to miało miejsce w Belgii i Szwecji.