Monety kupują kolekcjonerzy i inwestorzy. Różnice między tymi grupami są bardzo wyraźne. Pierwsi – pozbywają się kolekcji tylko w skrajnej sytuacji, wielkie znaczenie ma dla nich uroda i tematyka monet. Drudzy – już w chwili zakupu myślą o sprzedaży zwykle w perspektywie dwóch, trzech lat.
Rzadko zdarza się, że cena rynkowa monety kolekcjonerskiej spada poniżej ceny emisyjnej. Stało się tak m.in. z „40. rocznicą Marca 1968” – moneta potaniała z 51 do 45 zł. Dla porównania „Sokół” ze stycznia 2008 r. z ceną emisyjną 91 zł podrożał do 400 zł.
Nakłady serii kolekcjonerskich wciąż rosną, co niestety nie jest korzystne dla inwestorów. W tym roku wielkość emisji poszczególnych srebrnych monet wynosiła ok. 90 – 150 tys. sztuk, w 2007 r. było to ok. 50 – 60 tys., w 2003 r. ok. 40 – 50 tys. Planowane przez NBP nakłady na przyszły rok mieszczą się w granicach 80 – 120 tys. Średnia cena srebrnej monety dwudziestozłotowej to około 90 – 100 zł.
Europejskie banki narodowe też emitują monety kolekcjonerskie. Na przykład we Francji pojawiły się monety o nominale 1,5 euro w cenie emisyjnej 45 euro. Są chętnie kupowane przez Polaków po około 150 zł za sztukę. W przyszłym roku Francuzi zmienią egzotyczny nominał na 10 euro. Z kolei w Niemczech od czasu wprowadzenia europejskiej waluty kreatywność miejscowej mennicy wygasła. Tamtejsi kolekcjonerzy z konieczności skupili się na kolekcjonerskich edycjach marki.
W Polsce specjalne emisje mają długą tradycję. W PRL często do wypłaty dołączano kolekcjonerskie monety wypuszczane w dużych nakładach. Chodziło o to, by ludzie pracy schowali trochę pieniędzy do skarpety. Dziś kolekcjonerzy cenią niektóre monety z tamtych czasów.