Kilka prawd o wojnie lokat z akcjami

Obecnie prawie każde TFI akcentuje, że inwestowanie w jednostki funduszy powinno mieć charakter długofalowy. Najczęściej klientom proponuje się rozpatrywanie okresów co najmniej pięcioletnich – sugerując, jakoby taki czas był wystarczający, by inwestowanie w akcje było względnie bezpieczne. Niestety, to nie do końca prawda

Publikacja: 14.01.2009 23:55

Kilka prawd o wojnie lokat z akcjami

Foto: Fotorzepa, Kuba Kamiński Kub Kuba Kamiński

[srodtytul]Czy damy się nakłonić do zainwestowania w aktywa TFI?[/srodtytul]

Próba przekonywania do inwestowania na rynku akcji podczas kryzysu jest zadaniem karkołomnym. Inwestorzy mają prawo mieć niemiłe doświadczenia dotyczące ryzykownych aktywów. Na łeb poleciały akcje, surowce i złotówka. Zaufanie do finansistów podkopały zarówno zawiedzione nadzieje na zyski, jak i wczesne prognozy oficjeli oraz opinie doradców wieszczących rychły powrót wzrostów, podczas gdy bessa właśnie nabierała tempa.

Obecnie TFI muszą utwierdzać klientów w przekonaniu o trafności ich wyboru. Nakłaniają ich, by wraz z kolejną falą spadków nie stracili dotychczasowej cierpliwości. Zresztą fundusze muszą uzupełnić klientelę. Wielu inwestorom sprzykrzyło się bowiem oczekiwanie na zyski, które nie nadchodzą i po prostu zrezygnowali z funduszy.

Najprostszym wytrychem w garści marketingowców z funduszy jest przekonywanie o wzroście bezpieczeństwa przy wydłużaniu horyzontu inwestycyjnego. Rzadko jednak przedstawiają całe spektrum sytuacji. To buduje skrzywiony obraz tego, jak powstają zyski z agresywnego inwestowania. Bez wysokiego ryzyka nie ma dużych stóp zwrotu. To właśnie skoki wycen je umożliwiają.

[srodtytul]Ostatnie 5 lat: Akcje górują nad lokatami[/srodtytul]

Szczęśliwym trafem ostatnie pełne pięć lat pozwoliło uniknąć strat przy inwestowaniu w akcje indeksu WIG. Akcje te były nawet lepsze od lokat. Czyżby sugerowanie właśnie takiego horyzontu było podyktowane identycznym podejściem, jak w czasie hossy – koncentrowaniu się na tym, co najłatwiej zauważyć? Stąd te pięć lat?

Faktycznie. Patrząc pobieżnie na wykresy giełdowe, pięcioletni okres wydaje się być relatywnie bezpieczny do inwestowania w portfel akcji. W zasadzie prędzej czy później rynek wzrośnie więcej niż stracił. Przy istniejącym zróżnicowaniu wyników poszczególnych funduszy inwestycyjnych, zakładam, że indeks WIG powinien stanowić w miarę dobre przybliżenie opłacalności takiej inwestycji.

[wyimek]Dwuletnie okresy inwestowania w akcje generowały straty ponad dwa razy częściej, pozbawiając inwestora nawet 47 proc. kapitału.[/wyimek]

Po pęknięciu pierwszej bańki spekulacyjnej na GPW w połowie marca 1994 roku, główny indeks pogrążył się w najdłuższym jak dotychczas okresie strat. Zakładając inwestycję właśnie w tamtym - najgorszym miesiącu – WIG odrobił stratę dopiero w lutym 2000 roku – czyli po prawie 6 latach.

[srodtytul]Niedbalstwo największym błędem inwestora[/srodtytul]

To przypadek szczególny, który może wywoływać fałszywe przeświadczenie, że trochę ponad pięć lat to czas w sam raz, by nie stracić, nawet przy bardzo pechowym wyborze momentu inwestowania. To tylko pozory, a co najwyżej półprawda. Błędna ocena wynika z analizy atrakcyjności inwestycji na podstawie pobieżnego spojrzenia na wykresy, gdzie wartości ekstremalne najbardziej rzucają się w oczy. No i z lenistwa – mało komu chce się przeprowadzać żmudne obliczenia i porównania.

Zasadniczym argumentem przemawiającym za przewagą opłacalności inwestowania w akcje w długim terminie jest łopatologiczne porównanie długoterminowych stóp zwrotu z indeksu oraz alternatywnego zysku z bezpiecznej inwestycji. Przez 15 lat WIG wzrósł 27 razy. Tymczasem inwestowanie w roczne bony skarbowe dałoby tylko 10-krotne powiększenie kapitału. Różnica jest wyraźna. No, ale nie każdemu dane było inwestować na początku lat 90. Większość ludzi woli rozpatrywać perspektywy krótsze niż kilkanaście lat.

Data rozpoczęcia inwestycji i czas jej trwania mają ogromny wpływ na efektywność. Aby mieć pełniejszy obraz tego, co opłacało się w przeszłości, należałoby sprawdzić cały szereg okresów – na przykład obserwując zysk z każdej pięcioletniej inwestycji w zależności od miesiąca w którym by ją rozpoczęto w danym roku.

[srodtytul]Co tak naprawdę się opłaca?[/srodtytul]

Zrobiłem to. Do wyliczeń przyjąłem wartości indeksu bliskie przeciętnej dla każdego miesiąca. Dla uproszczenia przyjąłem również, że aktywnemu ciułaczowi w każdym roku udałoby się znaleźć lokatę oferującą oprocentowanie zbliżone do rentowności bonów skarbowych (wydaje się to całkiem realne).

Analizując ostatnie 15 lat działania naszej giełdy można pokusić się o wyróżnienie [b]ponad 132[/b] pełnych pięcioletnich okresów, każdy rozpoczynający się w innym miesiącu i roku. Okazuje się, że mniej więcej co szósta taka inwestycja – pomimo pięciu lat trwania – przyniosła nominalnie stratę. Albo tylko co szósta. W skrajnym przypadku dała obsunięcie ponad 20 proc. wartości kapitału.

Argumentem przemawiającym za wydłużaniem horyzontu inwestycyjnego mógłby być fakt, że krótsze – dwuletnie okresy – generowały straty ponad dwa razy częściej, pozbawiając inwestora nawet 47 proc. kapitału. Zestawienie tych dwóch informacji sugeruje, że im dłuższy okres inwestycji, tym mniejsze prawdopodobieństwo poniesienia nominalnej straty, a i ewentualna jej wysokość jest mniejsza. Nie gwarantuje jednak pełnego bezpieczeństwa. Wprowadzenie do zestawień bezpiecznej inwestycji alternatywnej zmienia postrzeganie atrakcyjności akcji i wytrąca część argumentów zwolennikom wyższego ryzyka.

Owa garstka pechowców powierzających rynkowi akcji swoje środki w najbardziej niefortunnym momencie nominalnie odzyskała zainwestowane pieniądze po 6 latach. Tymczasem trzymając je na rocznych lokatach, na koniec tego samego okresu ich kapitał wzrósłby grubo ponad trzy razy!

Jeśli ktoś nadal posiada akcje - marny jego los. Inwestycja w rynkowy portfel akcji dokonana w ostatnim czasie nie doczekała się być lepsza od lokat do dzisiaj! W szczytowym punkcie hossy w 2007 roku wartość ich akcji potroiła się, ale za to zysk z rocznych lokat pomnożyłby kapitał ponad sześciokrotnie. W tym przypadku 13-letni okres okazał się niewystarczająco długi, aby akcje okazały się lepsze od lokat. Na szczęście to przypadek skrajny.

W latach 1998-2008, w zależności od miesiąca i roku zakończenia, 5-letni horyzont inwestycji owocował wyższą rentownością w przypadku inwestowania w akcje, niż w lokaty aż w 55 przypadkach na 132 okresy, które można wyodrębnić. To wyraźnie mniej niż połowa! Co ciekawe, skrócenie okresu inwestycji dawało większą szansę akcjom na pobicie lokat – to odwrotnie niż zwykle. Dla 2-letniego horyzontu ponad połowa okresów była lepsza dla akcji. W przypadku 8-letniego - zaledwie 36 proc. Na dodatek wraz z wydłużaniem horyzontu inwestycyjnego spadała średnioroczna opłacalność inwestowania w akcje.

[srodtytul]Czy inwestycjom w akcje i lokaty rządzą jakieś prawidłowości?[/srodtytul]

Takie zależności mogą wydawać się sprzeczne powszechnym wyobrażeniem o inwestowaniu na rynku akcji. Dostarczają argumentów zwolennikom lokat. Skąd więc bierze się 2,7-krotna przewaga zysków z giełdy w relacji do bezpiecznego inwestowania w bony skarbowe z ostatnich kilkunastu lat? Tajemnica relatywnie wyższej długookresowej rentowności inwestowania w akcje w porównaniu do bezpiecznych inwestycji polega na zdolności do generowania znacznie wyższych zysków podczas hossy, niż utraty kapitału w bessie. Tu relacje przemawiają wyraźnie na korzyść długoterminowego trzymania akcji.

W przypadku okresów dwuletnich, najlepszy z nich przyniósł 6-krotne zwielokrotnienie kapitału, podczas gdy najgorszy obciął go o około połowę. W przypadku okresów pięcioletnich, najlepszy przyniósł 16-krotne zwielokrotnienie zainwestowanej kwoty. Najgorszy wygenerował zaledwie 23 proc. stratę.

Dla najdłuższego rozpatrywanego przeze mnie horyzontu – ośmiu lat – maksymalna strata wyniosła 15 proc. przy 17-krotnym pomnożeniu kapitału w najlepszym z okresów. Stosunek maksymalnego zysku do największej straty daje pogląd na to, jak rośnie potencjalny zysk w relacji do podejmowanego ryzyka. Krótkoterminowo potencjalny zysk jest wyraźnie większy, ale to uczestniczenie w wahaniach wycen w długim terminie daje więcej szans na zarobienie więcej.

Przy inwestowaniu w rynkowy portfel akcji, pięcioletni horyzont inwestycji wcale nie gwarantował zachowania nominalnej wartości kapitału. Wydłużanie czasu owszem zmniejszało prawdopodobieństwo wystąpienia straty, ale jednocześnie zmniejszało szansę by inwestycja była lepsza od lokat.

To co stanowi o atrakcyjności inwestowania w akcje, wcale nie polega na niewielkim prawdopodobieństwie poniesienia strat w długim terminie. Straty zdarzają się, ale w miarę wydłużania horyzontu inwestycyjnego są jednak coraz mniejsze. W zestawieniu wynikami najlepszych okresów, nawet skrajnie duże straty wyglądają na mniej bolesne. Zyski są kilka razy wyższe.

[srodtytul]Jak zmienić uprzedzenia drobnego inwestora?[/srodtytul]

Nie da się teraz szybko zmienić uprzedzeń drobnego inwestora, który wychowany na agresywnych reklamach nagle odkrył, że poddawano go praniu mózgu. Nie da sobie wmówić, że białe jest białe a czarne jest czarne. Choćby było! Może zamiast wmawiać, warto zacząć rzetelnie przedstawiać perspektywy - [b]skalę, ale i asymetrię ryzyka[/b].

Na rynkach akcji potencjalny zysk jest zawsze okupiony ryzykiem. Zrozumienie tego faktu prowadzi do wniosku, że decyzja akcje czy lokaty nie musi zależeć od momentu koniunktury w którym akurat się znajdujemy.

Hossa, bessa – odpowiedni czas na kupno akcji trwa ciągle, ale nie dla wszystkich. To decyzja osobista. Ważniejsza jest kwestia dostrzegania szans pomimo ryzyka, niż momentu cyklu giełdowego, w którym się znajdujemy. Przykład pechowców rozpoczynających inwestowanie w marcu 1994 roku dowodzi, że kupowanie akcji na szczytach hossy w długim terminie jest bardziej ryzykowne niż po cyklu spadków.

[srodtytul]Czy damy się nakłonić do zainwestowania w aktywa TFI?[/srodtytul]

Próba przekonywania do inwestowania na rynku akcji podczas kryzysu jest zadaniem karkołomnym. Inwestorzy mają prawo mieć niemiłe doświadczenia dotyczące ryzykownych aktywów. Na łeb poleciały akcje, surowce i złotówka. Zaufanie do finansistów podkopały zarówno zawiedzione nadzieje na zyski, jak i wczesne prognozy oficjeli oraz opinie doradców wieszczących rychły powrót wzrostów, podczas gdy bessa właśnie nabierała tempa.

Pozostało 95% artykułu
Ekonomia
Gaz może efektywnie wspierać zmianę miksu energetycznego
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Ekonomia
Fundusze Europejskie kluczowe dla innowacyjnych firm
Ekonomia
Energetyka przyszłości wymaga długoterminowych planów
Ekonomia
Technologia zmieni oblicze banków, ale będą one potrzebne klientom
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Ekonomia
Czy Polska ma szansę postawić na nogi obronę Europy