W mojej galerii najwięcej kupują muzea, np. Muzeum Mazowieckie w Płocku, Muzeum Narodowe we Wrocławiu, Muzeum w Sosnowcu czy Muzeum im. Leona Wyczółkowskiego w Bydgoszczy. W sumie sprzedałem do muzeów ok. 500 obiektów.
W zeszłym roku muzea kupiły ok. 70 proc. oferty mojej galerii. Staram się dla nich gromadzić całe kolekcje. Teraz mam np. druki ulotne o wartości muzealnej, m.in. listę pasażerów z transatlantyku MS „Piłsudski” z „Wycieczki po Słońce Południa” z 1939 r., gdzie jako pasażer figuruje aktor Juliusz Osterwa. Są listy na stylowym firmowym papierze armatora z wrażeniami z tej podróży. Jest ozdobne menu z transatlantyku „Piłsudski”. Imienny bilet okrętowy z pieczęciami datowany na 30.04. – 30.09.1939 r. kosztuje 500 zł. Wielką rzadkością w Polsce jest solniczka Louisa Comforta Tiffany’ego z ok. 1900 roku, wykonana ze szkła iryzującego. Jest ono napylane tlenkami metali, co powoduje na powierzchni tęczową iryzację.
[b]Fakt, że najwięcej kupują muzea, świadczy o tym, że na rynku dostępne są przedmioty rzadkie i o wysokiej jakości artystycznej.[/b]
Grupa prywatnych kolekcjonerów art deco jest dość mała. Oni są już nasyceni, ponieważ zbierają tę sztukę od lat. Natomiast niewielu jest nowych kolekcjonerów.
[b]Co można kupić stosunkowo tanio?[/b]
Nadal stosunkowo tanio możemy kupić wybitnie dekoracyjne przedmioty. Świetnym uzupełnieniem stylowego wyposażenia wnętrza mogą być oprawione okładki nut czy plakaty reklamowe międzywojennych kabaretów. W galerii 600 zł kosztują oprawione okładki wykonane w technice litografii, projektowane przez uznanych artystów, np. Walentynowicza, Dobrzyńskiego, Radlicza czy Jagodzińskiego. Oczywiście oprawione są w ramy i passe-partout adekwatne do epoki. Niedoszacowana jest międzywojenna grafika artystyczna, zwłaszcza mniej znanych artystów. Nawet dobre grafiki Władysława Skoczylasa możemy kupić za ok. 800 zł, a kilka lat temu dostępne były za 300 – 400 zł.