Roman Kluska urodził się 55 lat temu w Brzesku w Małopolsce, jest laureatem Nagrody Kisiela 2003 za walkę z bezprawiem aparatu państwowego. Teraz – głosami naszych czytelników – zwyciężył w konkursie „Rzeczpospolitej” na symbol przedsiębiorczości XX-lecia gospodarki rynkowej.
– Traktuję tę nagrodę jako element zadośćuczynienia za krzywdę, jaka mnie w życiu spotkała – skomentował Kluska. – Ta nagroda daje satysfakcję, że moim przeciwnikom nie udało się mnie zniszczyć.
Roman Kluska jest absolwentem Akademii Ekonomicznej w Krakowie. Tuż po studiach został dyrektorem w Zakładach Naprawy Samochodów. W krótkim czasie bez poparcia partii – co wówczas było podstawą sukcesu w pracy – wyprowadził zakład z ostatniego miejsca w zjednoczeniu na drugą pozycję. Popełnił tylko jeden błąd, uzależnił pensje swoich pracowników od wydajności ich pracy, a nie od tego, czy mają legitymację partyjną w kieszeni, czy nie. Odszedł, bo pewnie i tak by wyleciał. Zaczął hodować maliny.
W 1988 r. z 12 dolarami w kieszeni postanowił produkować komputery. Pierwsze maszyny składał na strychu rodzinnego domu, by już wkrótce stworzyć z Optimusa czołowego producenta tego sprzętu. – Oparliśmy naszą strategię na trzech zasadach: „ryba psuje się od głowy”, „nie wymagaj od podwładnego więcej niż od siebie” oraz „firma jest najwyższym dobrem” – wyjaśniał na spotkaniu na początku 2004 roku w Krakowie, które organizowało Stowarzyszenie Inicjatywa Małopolska im. Króla Władysława Łokietka. Innym razem na spotkaniu ze studentami w Białymstoku zdradził: – Miałem ksywę Ustawa. Dlaczego? Bo wszystko, co kiedyś powiedziałem w swojej firmie, było święte. A potem życie nauczyło mnie pokory i konsultowania się z zespołem.
Firma odniosła sukces finansowy, znalazła się na GPW, a jej twórca stał się jednym z najbogatszych Polaków. Gdy w 2000 roku rozstawał się z firmą, jego majątek szacowany był na ponad 400 mln zł. Firmę sprzedał za 261,7 mln zł – jak twierdzą analitycy, poniżej jej rynkowej wartości.