W tej kwocie mieści się 30,6 mld zł potrzebnych na sfinansowanie 14 największych programów inwestycyjnych, m.in. na informatyzację armii oraz elektroniczne systemy łączności i dowodzenia, program zakupu pierwszej partii 26 śmigłowców różnych typów, 16 samolotów szkolnych oraz zwiększenie zamówień na różne wersje transporterów Rosomak.
Aby chronić nakłady na nową technikę, w przyszłym roku nie zostaną podniesione żołnierskie gaże, ale i tak wydatki osobowe przekroczą 13 mld zł, czyli ponad połowę z 23,5 mld zł całego budżetu MON w 2010 r. Szef resortu podczas debaty bronił się przed zarzutami innych uczestników spotkania, że procesy modernizacji armii ucierpią z powodu rosnących wydatków na kosztowną misję afgańską. Minister Klich przekonywał, że w tym roku wydamy ok. 665 mln zł na Afganistan, zarówno na utrzymanie oraz gaże kadry i żołnierzy, jak i na inwestycje techniczne. – To zaledwie dziesiąta część planowanych przyszłorocznych wydatków na nowy sprzęt, więc o drenażu budżetu nie ma mowy – przekonywał minister.
[srodtytul]Sztuka handlu bronią[/srodtytul]
Prezes grupy Bumar Edward Nowak, który w tym roku po renegocjowaniu większości kontraktów z MON próbuje zbilansować działalność 36 spółek holdingu, zapewniał, że kryzys w przypadku Bumaru przyspieszył m.in. restrukturyzację firmy. Istotnymi elementami procesu naprawy mają być integracja z zachodnimi firmami – liderami w swych dziedzinach, takimi jak norweski koncern amunicyjny Nammo czy konsorcjum rakietowe MBDA, a także ożywienie eksportu. Prezes Nowak zapewnia, że za dwa lata Bumar, który skupia dziś 16 spółek obronnych, miałby już połowę swych produktów sprzedawać za granicę. Holding oczekuje jednak rządowego wsparcia nie tylko w dziedzinie promocji polskiego uzbrojenia za granicą.
O potrzebie rządowej promocji zbrojeniówki mówił podczas debaty także Sławomir Kułakowski, prezes Polskiej Izby Producentów na rzecz Obronności Kraju, organizacji skupiającej ponad 150 firm obronnych działających na krajowym rynku. Przedsiębiorcy skarżą się niezmiennie na brak konsekwentnej rządowej strategii wspierania eksportu polskiej broni.
– A bez tworzenia dobrego klimatu, pozytywnego marketingu politycznego, dyskretnych działań dyplomacji – nie będzie sukcesów w eksporcie rodzimego uzbrojenia – twierdzi prezes PIPnrOK. Decyduje o tym specyfika biznesu w dziedzinie sprzętu wojskowego – nabywcą są rządy, a transakcje są powiązane z polityką. Trzeba też wytrwałości. Nad przygotowaniem ostatniego wielkiego kontraktu polskiej zbrojeniówki, czyli sprzedaży czołgów Malezji za 370 mln dol., Bumar pracował dziesięć lat – tyle czasu upłynęło od rozpoczęcia rozmów w 1994 r. do podpisania umowy w 2003 roku.