Tak jak można było oczekiwać, chętnych do aktywnego handlu nie było wczoraj zbyt wielu. Z jednej strony wpływ na to miała absencja inwestorów amerykańskich. Od początku sesji zaznaczyła się przewaga podaży, a przy braku odpowiedzi drugiej strony rynek powoli osuwał się w dół.
Później mieliśmy awarię techniczną na giełdzie w Londynie i dokładnie w tym momencie nastąpił zwrot indeksów. To mały dowód na to, że krajowemu kapitałowi zależy na utrzymaniu rynku przynajmniej na obecnych poziomach.
Gdy jednak po 15 wznowiono handel w Londynie i do gry wrócili gracze zagraniczni (na szczęście nieliczni), ceny znów gwałtownie spadły. Ostatecznie na zamknięciu notowań WIG20 stracił 1,4 proc.
Mniej więcej w tym samym czasie na wartości zaczął też tracić złoty. Tym samym, tak jak można było przypuszczać, małe obroty wywołały dużą zmienność notowań zarówno na rynku akcji, jak i na rynku walutowym.
Notowania w dół ciągnęły przede wszystkim kursy akcji banków, które średnio straciły prawie 3 proc. Obroty przekroczyły 1,3 mld zł i były o 250 mln zł wyższe niż dzień wcześniej.