Indeks 20 największych spółek z GPW najlepiej radził sobie na początku notowań, kiedy zyskiwał ponad 1 proc. Ostatecznie wzrósł o niespełna 0,7 proc. Nie przez całą sesję przebywał nad kreską – niedługo po otwarciu pojawiła się podaż i indeks zaczął tracić, aby ponownie wyjść na plus popołudniu.
Słabiej poradziły sobie pozostałe główne warszawskie wskaźniki. WIG zyskał 0,5 proc., a indeks sWIG80, kojarzony z najmniejszymi firmami, wzrósł o symboliczne 0,07 proc.
Podobnie zachowywały się inne giełdy w Europie. Także miały udany start, lecz znalazły się na minusie, gdy gracze zaczęli upłynniać walory. Potem nastroje znów się zmieniły.
Optymizm zachodnich inwestorów nad ranem poprawiły doniesienia z Chin. Jak podał Reuters, w maju chiński eksport był wyższy o około 50 proc. względem zeszłego roku. Można to odbierać jako potwierdzenie ożywienia na świecie, bo w Państwie Środka zaopatrują się wszystkie większe kraje.
Po południu giełdom w Europie pomogło pozytywne otwarcie handlu na Wall Street. Inwestorzy nowojorscy czekali wczoraj przede wszystkim na wystąpienie Bena Bernankego, prezesa Rezerwy Federalnej, w Komisji Budżetu Izby Reprezentantów. Spełniło ono ich nadzieje, bo Bernanke ocenił, że wpływ europejskiego kryzysu na Stany będzie „umiarkowany”, i zapewnił, że Fed pomaga łagodzić sytuację, m.in. wznawiając swapy walutowe z Europą. Zwiększyło to skalę zwyżek indeksów w USA i na zachodzie Europy, ale nie pomogło Warszawie, gdzie było już po sesji.