Surowcowy indeks CRB wspiął się wczoraj po południu do 280,5 pkt. Po raz ostatni na tym poziomie był w połowie stycznia 2010 r. Choć od dołka sprzed miesiąca wskaźnik odbił się już o ponad 7 proc., ciągnięty szczególnie przez ceny surowców rolnych, eksperci nie zapowiadają rychłego końca towarowej hossy.
Spośród ponad 1400 analityków i inwestorów, którzy wzięli udział w cokwartalnym sondażu agencji Bloomberga, najwięcej (33 proc.) uważa, że spośród wszystkich klas aktywów to właśnie surowce dadzą w perspektywie roku zarobić najwięcej. W czerwcowej ankiecie tego zdania było 23 proc. respondentów.
[srodtytul] Dolar wspiera ceny [/srodtytul]
Na fali optymizmu, jaki zapanował na światowych rynkach finansowych w marcu 2009 r., indeks CRB do stycznia 2010 r. zyskał ponad 46 proc. Inwestorzy liczyli, że ożywienie w światowej gospodarce wywinduje popyt na surowce. Najbardziej drożały więc te z nich, które są najbardziej skorelowane z koniunkturą w światowej gospodarce: metale przemysłowe oraz ropa. Ceny miedzi skoczyły wówczas o niemal 130 proc.
Wzrostową passę CRB w pierwszych miesiącach tego roku przerwały obawy, że chińska gospodarka traci impet, a następnie kryzys fiskalny w strefie euro. Kolejna zwyżka rozpoczęła się w maju, gdy Europejski Bank Centralny oraz Bruksela podjęły działania zmierzające do ugaszenia kryzysu zadłużeniowego. Ta fala zwyżkowa została z kolei przerwana na przełomie lipca i sierpnia, gdy pojawiło się ryzyko nawrotu recesji w USA.