Wniosek PGE o zgodę na przejęcie gdańskiej spółki energetycznej trafił wczoraj po południu do Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Zgoda urzędu jest PGE niezbędna do tego, by kupić od ministra skarbu 84,19 proc. akcji gdańskiej spółki. Uzgodniona cena transakcji to ponad 7,5 mld zł. Dwie połączone grupy miałyby ponad 40 proc. udziałów zarówno w segmencie produkcji, jak i sprzedaży energii elektrycznej w Polsce.
Zarząd PGE nie chce mówić o tym, co zawarł we wniosku. Wiemy jednak nieoficjalnie, że są tam argumenty za tym, że przejęcie Energi nie stawiałoby PGE na szczególnie uprzywilejowanej pozycji w porównaniu z koncernami energetycznymi z Europy Zachodniej. Rzecz w tym, że UOKiK argumentował już, że trudno porównywać PGE z zagranicznymi firmami, bo i tak Polska nie ma jak handlować prądem z zagranicą. Nie pozwalają na to za słabo rozbudowane transgraniczne sieci energetyczne.
– Wierzymy, że otrzymamy zgodę na transakcję. Nasz wniosek jest zgodny z obowiązującymi przepisami i oparty na rzetelnych analizach. Liczymy, że nasz sposób rozumienia integrującego się rynku energetycznego w Europie oraz związane z tym plany rozwojowe przekonają urząd antymonopolowy – mówi Tomasz Zadroga, prezes PGE.
Ministerstwu Skarbu zależy na tym, by transakcję zamknąć przed końcem roku i zaksięgować wpływy za Energę na koncie prywatyzacji z datą 2010 r. Czy jest na to szansa?
Wszystko obecnie w rękach urzędu. Ale PGE również musi się postarać. – Jeśli wniosek jest dobrze przygotowany, UOKiK ma 60 dni na decyzję. Długość postępowania uzależniona jest zawsze od tego, czy wniosek przygotowany jest zgodnie z wymogami – zastrzega Małgorzata Cieloch, rzeczniczka UOKiK.