Gdy wiosną 2008 r. kurs dolara spadł niemal do 2 zł, analitycy z niepokojem obserwowali akcje HTL-Strefy, dla której amerykańska waluta była podstawą rozliczeń z kontrahentami. Kurs spadł poniżej 5 zł, wycena spółki stopniała do około 300 mln zł. Założyciel i ówczesny główny właściciel firmy Andrzej Czernecki i jego współpracownicy nie stracili jednak zimnej krwi. I mieli rację. Półtora roku później, w I półroczu 2009 r., HTL-Strefa zarobiła na czysto 31 mln zł, o 200 proc. więcej w skali roku, a jej przychody ze sprzedaży wzrosły o 50 proc. Niebawem fundusz private equity ze szwedzkiej grupy EQT zaoferował w wezwaniu za akcje HTL-Strefy o pół miliarda złotych więcej, czyli w sumie 900 mln zł, po 13,71 zł za akcję. Targu dobito, od grudnia 2009 r. spółka należy do funduszu EQT V, który w ciągu najbliższych lat nie zamierza zmieniać w istotny sposób jej strategii. Bo i po co, skoro dotąd się sprawdziła?
Dotychczasowe sukcesy HTL-Strefa zawdzięcza przede wszystkim założycielowi Andrzejowi Czerneckiemu, który dziś – po przejęciu firmy przez Szwedów – zasiada w jej radzie nadzorczej. Z wykształcenia fizyk jądrowy, porzucił dobrze zapowiadającą się karierę naukową podczas pobytu na stypendium w Wiedniu. Amerykańska firma Beckman Instruments, producent ultrawirówek, zaproponowała mu reprezentowanie swych interesów w Polsce i w byłym ZSRR. Dał się skusić. Potem sam założył firmę polonijną Plastomed, producenta pipet laboratoryjnych na rynki RWPG i w pewnym sensie protoplastę HTL-Strefy.
Jego kolejna firma – PZ HTL SA, zaczęła produkować bezpieczne nakłuwacze dla cukrzyków. W 2000 r. produkcję przejęła spółka zależna: HTL-Strefa i zaczęła ją realizować w nowej fabryce w Ozorkowie, tym razem kierując na rynki zachodnie. Decyzja o wprowadzeniu spółki na giełdę zaowocowała budową drugiej fabryki w Łęczycy sfinansowanej w dużej mierze ze środków pozyskanych od inwestorów (prawie 60 mln zł). To pozwoliło podwoić moce wytwórcze firmy.
HTL-Strefa jest dziś największym na świecie producentem bezpiecznych nakłuwaczy do pobierania krwi (55 proc. udziału w globalnym rynku) oraz lancetów personalnych dla cukrzyków (prawie 20 proc. rynku).