Po euforii zakupów podczas sesji czwartkowej wczoraj nie było już śladu. Główne indeksy w ciągu dnia wprawdzie zyskiwały na wartości, ale skalę zwyżki można było uznać za kosmetyczną. Dopiero w końcówce notowań kupujący byli bardziej zdecydowani, co pozwoliło głównym indeksom pokonać wyznaczone dzień wcześniej szczyty.
Inwestorzy już wiedzą, że rynki finansowe mogą być zasilone nowymi pieniędzmi, co zapewnił im Fed. Teraz powinni zająć się fundamentami i ocenić, czy ceny akcji nie odrywają się zbytnio od ich realnej wartości i czy globalna gospodarka ma szanse na trwały wzrost. Wczorajsze informacje makroekonomiczne to mieszane sygnały. Z jednej strony poznaliśmy dane na temat zamówień w niemieckim przemyśle we wrześniu. Zamówienia spadły o 4 proc., oczekiwano wzrostu o 0,5 proc.
Z drugiej – dużo lepsze okazały się dane z amerykańskiego rynku pracy. Departament Pracy podał, że w październiku poza rolnictwem przybyło 151 tys. etatów. Analitycy szacowali, że liczba miejsc pracy zwiększyła się o 60 tys.
Na GPW WIG20 zyskał na zamknięciu 0,4 proc. Popyt utrzymywał się na akcje spółek wydobywczych, czemu nie należy się dziwić, biorąc pod uwagę fakt, że środowa decyzja Fedu wywindowała ceny surowców. W tym tygodniu indeks CRB (globalny wskaźnik rynku surowców) zyskał na wartości prawie 4 proc. i znalazł się na najwyższym poziomie od ponad dwóch lat. Najwięcej zyskały PKN Orlen, PGNiG, KGHM i Lotos.
Wśród mniejszych spółek wyróżniły się walory Energoinstalu. Kurs wzrósł o prawie 14 proc. po informacji o podpisaniu przez spółkę kontraktu z Siemensem wartego przeszło 34 mln zł.