Emerytury zagrożone

Wkrótce odjedzie pociąg z naszymi emeryturami. Pomachajmy im na pożegnanie, bo mają bilet w jedną stronę

Aktualizacja: 27.11.2010 02:18 Publikacja: 26.11.2010 01:58

Krzysztof Rybiński

Krzysztof Rybiński

Foto: Fotorzepa, dp Dominik Pisarek

Być może właśnie rozpoczął się demontaż reformy emerytalnej uchwalonej w 1999 roku przez rząd Jerzego Buzka. Tak się stanie, jeżeli część składek zostanie przekazana z OFE do ZUS. Natomiast wprowadzenie obligacji emerytalnych skaże nas na głodowe emerytury w przyszłości.

Dlatego warto w sposób uproszczony podać kluczowe argumenty w tej toczącej się debacie.

[ul][li] [/li][/ul]

Reforma z 1999 roku spowodowała, że odeszliśmy od systemu, w którym bieżące młode pokolenie finansuje emerytury bieżącemu pokoleniu seniorów na rzecz systemu, w którym każdy odkłada na swoją emeryturę. Jeżeli ktoś odłożył bardzo mało, to państwo gwarantowało wypłatę minimalnej emerytury.

Bez dodatkowych zmian, takich jak wydłużenie wieku emerytalnego, oznacza to silny realny spadek emerytur. Relacja przeciętnej emerytury do przeciętnego wynagrodzenia ma się obniżyć z 56 proc. obecnie do ok. 30 proc. w 2050 r.

Emerytury można podnieść, jeżeli zaoszczędzone środki będą inwestowane mądrze, w inwestycje dające wysoką stopę zwrotu.

W kraju w inwestycje podnoszące długofalowe tempo wzrostu gospodarczego, a za graniczą w tych krajach i w te instrumenty finansowe które pozwolą uzyskać wysoką stopę zwrotu, ale jednocześnie pozwolą na ograniczenia ryzyka dzięki dywersyfikacji inwestycji (zgodnie z zasadą niewkładania jajek do jednego koszyka).

Jeżeli przekierujemy nasze składki w całości lub prawie w całości do ZUS, to nasze przyszłe emerytury będą zależały wyłącznie od tempa wzrostu PKB Polski w przyszłości. Warto zatem przypomnieć, że szacunki OECD, Komitetu Polityki Gospodarczej, Unii Europejskiej i polskiego Ministerstwa Finansów zgodnie pokazują, że oczekiwane tempo wzrostu polskiej gospodarki silnie zwolni już za kilka lat, a po 2020 r. wyniesie nieco ponad 1 proc. z powodu gwałtownie pogarszającej się sytuacji demograficznej.

[ul][li] [/li][/ul]

Zatem propozycja rządu przesuwa część środków, które powinny być inwestowane zgodnie z zasadami wyboru atrakcyjnych stóp zwrotu i dywersyfikacji ryzyka, do ZUS, gdzie środki będą rewaloryzowane mniej więcej tempem PKB, które będzie mizerne.

To odbiera przyszłym emerytom jakąkolwiek szansę na wzrost stopy zastąpienia, czyli relacji emerytury do pensji w przyszłości. Ten efekt będzie szczególnie dotkliwie odczuwalny przez kobiety, które gorzej zarabiają, więc odprowadzają niższe składki, i jednocześnie krócej pracują i dłużej żyją na emeryturze.

Jeżeli propozycja rządu zostanie zrealizowana, to większość kobiet w Polsce czekają głodowe emerytury i wegetacja na stare lata. To samo dotyczy wielu mężczyzn, którzy wykonują niską płatną pracę.

[ul][li] [/li][/ul]

Ale to niestety nie jest koniec złych informacji, bo propozycji rządu bać się powinny przede wszystkim nasze dzieci i wnuki. Za 30 – 40 lat pokolenie seniorów będzie bardzo liczne i nie zaakceptuje tak silnego obniżenia standardu życia na emeryturze. Wybierze więc sobie taki parlament i taki rząd, który uchwali liczne darmowe świadczenia, które zostaną sfinansowane radykalnym podniesieniem podatków płaconych przez nasze dzieci i wnuki.

Jeżeli oni odmówią płacenia wysokich podatków (na przykład część wyemigruje), to wówczas państwo będzie miało problem z wypłatą nawet tak niskich emerytur.

[ul][li] [/li][/ul]

Czy można inaczej? Można. Zamiast demontować system emerytalny lub oferować obligacje emerytalne, które prowadzą do głodowego poziomu emerytur za 30 – 40 lat, należy przeprowadzić radykalną i głęboką reformę wydatków sektora finansów publicznych, która ograniczy przywileje coraz liczniejszych grup interesów w Polsce.

Przywileje mundurowe i branżowe, KRUS, transfery socjalne, które trafiają głównie do ludzi, którzy wcale nie są biedni, nadmierne zatrudnienie w administracji publicznej (np. zbędny szczebel powiatowy, absurdalnie duża liczba radnych, przerosty zatrudnienia w ministerstwach i agencjach rządowych), nieefektywne ulgi podatkowe. Trzeba też zmienić system podatkowy, który generuje patologie i prowadzi do poszerzenia szarej strefy. Niezbędne jest ustawowe wydłużenie wieku emerytalnego do 67 lat (wprowadzane stopniowo).

Większość tych reform została opisana w zielonej księdze reform Hausnera w 2003 r., które jednak nigdy nie weszły w życie.

[ul][li] [/li][/ul]

Oczywiście wdrożenie wymienionych zmian oznacza narażenie się takim czy innym grupom interesów, które będą głosowały w wyborach parlamentarnych w 2011 roku.

Nic więc dziwnego, że rząd woli nie przeprowadzać niepopularnych reform i przenieść koszty na nasze dzieci i wnuki, które dzisiaj nie mają prawa głosu, a ich rodzice i dziadkowie mogą nie być do końca świadomi, jaki gotujemy im los.

Miejmy nadzieję, że pod presją opinii publicznej rząd jednak nie zdecyduje się na demontaż systemu emerytalnego.

[i]Autor jest rektorem Wyższej Szkoły Ekonomiczno-Informatycznej w Warszawie[/i]

Ekonomia
Brak wody bije w konkurencyjność
Ekonomia
Kraina spierzchniętych ust, kiedyś nazywana Europą
Ekonomia
AI w obszarze compliance to realna pomoc
Ekonomia
W biznesie nikt nie może iść sam
Ekonomia
Oszczędna jazda – techniki, o których warto pamiętać na co dzień