Ten rok wcale nie okazał się czasem wychodzenia z kryzysu, jak tego powszechnie oczekiwano. Wprost przeciwnie – krach finansowy zmienił się w zadłużeniowy. Z różnym nasileniem pojawiał się głównie w krajach Europy, zwłaszcza w tych z “prestiżowego” klubu euro. Kłopoty Grecji, Irlandii zakończone udzieleniem pomocy finansowej oraz Hiszpanii i Portugalii, których wydatki i wpływy na razie z trudem się bilansują, przejdą do historii, bo polityka gospodarcza w strefie euro najwyraźniej przestała być wiarygodna. Nikt nie przestrzega już kryteriów z Maastricht, choć wszyscy przyznają, że są one niesłychanie ważne.

Zaszokowała także polityka Węgier, które nie dość że wymówiły współpracę z Międzynarodowym Funduszem Walutowym i postanowiły własnymi siłami ratować gospodarkę, to jeszcze dokonały niechlubnego „skoku” na pieniądze zgromadzone w prywatnych funduszach emerytalnych i strasząc obywateli, że jeśli nie zaakceptują takiej polityki, to wówczas stracą pieniądze z państwowych emerytur. Były i wydarzenia pozytywne. Najlepszych wiadomości dostarczali Niemcy, którzy modelowo poradzili sobie z kryzysem, uzyskując w tym roku wzrost PKB na poziomie 3,3 proc. i nie tylko pożegnali się z recesją we własnym kraju, ale i wsparli rozwój sąsiadów, w tym przede wszystkim Polski. Do pozytywów trzeba zaliczyć rosnącą również rolę w światowej gospodarce Międzynarodowego Funduszu Walutowego, który po raz pierwszy w historii przygotował programy szyte na miarę dla poszczególnych krajów. Zwiększa się też pozycja nowego światowego lidera – Chin. Od widzimisię tego bogatego w rezerwy walutowe kraju zależy dziś powodzenie emisji obligacji skarbowych większości krajów świata.