Finał (kosztem 100 mln euro) miał pierwotnie nastąpić na mistrzostwa Europy 2012. W tej sytuacji raczej nie nastąpi, a przy okazji o Szkieletorze (w obecnej formie) usłyszą zapewne ludzie, którzy do tej pory żyli w przekonaniu, że Kraków to tylko rynek, kwiaciarki, zaczarowana dorożka i zaczarowany koń.
– Szkieletor nie służy wizerunkowi miasta – przyznaje Monika Chylaszek i podkreśla, że władzom Krakowa zdecydowanie zależy na dokończeniu jego budowy. – Niezależnie od prestiżu tej inwestycji nie możemy pozwolić sobie, żeby w imię ułatwień dla inwestorów urząd łamał prawo przy wydawaniu decyzji administracyjnych. Gdyby inwestor przedstawił datę końca budowy, miasto mogłoby rozważyć wyznaczenie kolejnego terminu zakończenia inwestycji. Deklarowanej przez inwestora daty ciągle jednak nie znamy. Prawnicy przeanalizowali decyzje wydawane w tej sprawie przez urząd miasta i stwierdzili, że są prawidłowe. Zależy nam na porozumieniu, jednak każdy, kto czuje się decyzjami pokrzywdzony, ma prawo się od nich odwoływać.
Państwo pod ścianą
Dla prawników spór o Szkieletora to jednak coś więcej niż tylko konflikt lokalny.
– Pokazuje, jak łatwo uruchomić mechanizm szantażu inwestorów zagranicznych w stosunku do polskiego państwa. Nawet w stosunku do najbanalniejszych spraw – mówi „Rz" Cezary Wiśniewski, partner w kancelarii Linklaters. – Chodzi o to, by stworzyć wrażenie, że jest to spór na poziomie państwowym. Zupełnie bezpodstawne. Ani premier, ani minister skarbu nie mają z nim na tym etapie nic wspólnego. Jesteśmy państwem prawa i takie sprawy rozstrzyga się najpierw w sądzie. Ale firmy permanentnie nadużywają przepisów o wzajemnej ochronie inwestycji.
Dominik Gałkowski z kancelarii Kubas Kos Gaertner Adwokaci, która poinformowała premiera o sprawie Szkieletora, ripostuje: – Trudno mówić o szantażu, gdy prawo daje inwestorowi dwie odrębne i niezależne możliwości dochodzenia swoich praw: zarówno w toku postępowań dotyczących bieżących problemów, jak i na mocy umów międzynarodowych. Dotychczas toczące się postępowania nie przyniosły oczekiwanych rezultatów, postanowił więc skorzystać z równoległej ścieżki, w której adresatem roszczeń jest minister Skarbu Państwa – mówi Gałkowski.
– Na razie nasz klient oszacował swoje straty i poinformował władze, że sprawa może zmierzać w kierunku międzynarodowego arbitrażu z powodu naruszenia praw gwarantujących ochronę inwestycji. Nie rozgłaszał tego faktu, nie zwoływał konferencji prasowych. Notyfikacja służy temu, by strony sporu usiadły do rozmów i zastanowiły się wspólnie, co można zrobić, by nie nabrał on nowego charakteru. Nie będzie to mieć bezpośredniego wpływu na inne postępowania, które toczą się swoim trybem – wskazuje Gałkowski.