Przywódcy republikanów przełożyli na dziś zapowiadane na wczoraj głosowanie w Izbie Reprezentantów nad własną ustawą, która zakłada podniesienie pułapu długu publicznego w dwóch etapach. Okazało się bowiem, że według kongresowego biura budżetowego (CBO) przyniosłaby ona 851 mld dol. oszczędności przez dziesięć lat zamiast 1,2 bln dol., o których mówili republikanie.
Prawicowi politycy wzięli się więc do przepisywania ustawy i szukania możliwości nowych cięć. – Obiecaliśmy, że utniemy wydatki na wyższą kwotę od tej, o którą podniesiemy limit zadłużenia, i dotrzymamy tej obietnicy – przekonywał Michael Steel, rzecznik przewodniczącego Izby Reprezentantów Johna Boehnera. Późno w nocy polskiego czasu biuro Boehnera podało, że w nowej wersji cięcia mają sięgnąć 917 mld dol.
Nawet po wprowadzeniu poprawek Boehner może mieć problemy z przeforsowaniem swojej ustawy. Lider republikanów miał bowiem dotąd kłopot z buntem we własnej partii. Co najmniej 15 konserwatystów uważało proponowane wcześniej cięcia za zbyt małe i nie chciało popierać tego projektu.
Zakłada on podniesienie w najbliższych dniach pułapu długu o 900 mld dol. Zgodę na powiększenie długu o kolejne 1,6 bln dol. rząd Baracka Obamy miałby zaś dostać dopiero na początku 2012 r., jeśli uda się uzgodnić wprowadzenie cięć na dodatkowe 1,8 bln dol.
Nawet jeśli Boehner zdławi wewnątrzpartyjną rebelię i przeprowadzi projekt przez Izbę Reprezentantów, to i tak ustawa może nigdy nie wejść w życie. Rządzący w Senacie demokraci już zapowiedzieli, iż odrzucą republikański plan. Jeśli mimo to jakoś prześlizgnie się on przez Senat, to według prezydenckich doradców Barack Obama może go zawetować. Według kongresowego biura budżetowego także plan senatora Harry'ego Reida z obozu demokratów nie zmniejszyłby długu o obiecywane 2,7 bln dol., ale pozwoliłby zaoszczędzić dużo więcej niż projekt Boehnera. Plan Reida ma jednak małe szanse na przetrwanie bez zgody republikanów.