Prace młodych artystów są stosunkowo tanie

1,1 tys. zł średnio trzeba zapłacić za obraz na aukcjach najmłodszych artystów

Publikacja: 08.09.2011 01:10

Prace młodych artystów są stosunkowo tanie

Foto: ROL

Opłaca się osobiście odwiedzać galerie lub antykwariaty. Zwłaszcza gdy kupujemy prace najmłodszych nieznanych artystów. Niestety, obrazy kupujemy najczęściej już tylko przez Internet lub telefon. Co tracimy? W ten sposób przeoczymy następcę Amadea Modiglianiego lub Wilhelma Sasnala. Możemy także stracić cenową okazję.

Warto odwiedzać przede wszystkim galerie autorskie, gdzie właściciel lub prowadzący galerię jest cenionym fachowcem, ma sprecyzowane kryteria artystyczne i stosuje ostrą selekcję towaru przyjmowanego w komis od artystów lub właścicieli. Taki charakter mają np. stołeczna Galeria Art Związku Polskich Artystów Plastyków czy krakowska Galeria Artemis.

Wojciech Tuleya w Galerii Art (www.galeriaart.pl) proponuje starannie dobrany zestaw autorów różnych pokoleń i dzieł w różnych przedziałach cenowych (1,1 tys. zł – 35 tys. zł). Jedną z najmłodszych artystek współpracujących z galerią jest Katarzyna Karpowicz, ubiegłoroczna absolwentka krakowskiej ASP. Mimo młodego wieku stworzyła własny rozpoznawalny styl, maluje obrazy mistrzowskie pod względem warsztatowym (ceny 2 – 6 tys. zł). Jak w tym wypadku przez Internet zobaczyć mistrzowską fakturę obrazu?

500 zł

- od takiej ceny na ogół rozpoczyna się licytacja

Ostrą selekcję stosuje Janina Górka-Czarnecka w Galerii Artemis w Krakowie (www.artemis.art.pl). Oprócz klasyków, jak np. Janina Kraupe-Świderska, Anna Guntner czy Tadeusz Kantor, oferuje prace niedawnych absolwentów, np. Marty Kawiorskiej, Katarzyny Makieły, Marcina Kowalika (ceny 1 – 8,5 tys. zł).

Natomiast selekcja zbyt często zawodzi na aukcjach najmłodszych artystów, które od dwóch lat zdominowały krajowy rynek aukcyjny. Zwykle wystawianych jest 100 – 120 prac, najczęściej są to obrazy, każdy w cenie wywoławczej 500 zł. Odbyło się już ponad 20 aukcji, widoczne są pewne prawidłowości cenowe. W 2009 roku i na początku 2010 obroty na typowej aukcji wynosiły ok. 150 – 160 tys. zł, a średnia cena sprzedaży to było ok. 1,6 tys. zł za obraz. W drugiej połowie ubiegłego roku obroty zmalały do poziomu ok. 90 – 120 tys. zł, wzrosła liczba spadów z licytacji, zaś średnia cena obrazu to ok. 1,1 tys. zł. Jakie są przyczyny spadku zainteresowania sztuką najmłodszych?

Niektórzy kolekcjonerzy i marszandzi sądzą, że to wynik braku ostrej selekcji oferty. Podstawowym kryterium przyjęcia obrazu na aukcję była i jest zgoda autora na niską cenę wywoławczą (500 zł). Wielu artystów nie godzi się na wystawianie prac w przypadkowym towarzystwie, na mocno nierównym lub słabym tle. Faktem jest, że dla większości absolwentów uczelni artystycznych aukcje te to szansa rynkowego debiutu. Dla wielu niezamożnych miłośników sztuki to jedyna szansa zakupu pierwszego obrazu. W najbliższym czasie odbędą się kolejne aukcje najmłodszych, ich ofertę przedstawia największy portal o krajowym rynku sztuki (www.artinfo.pl).

Licytacja to żywioł, niczego nie da się zaplanować. Nierzadko kończy się na cenie wywoławczej, a 500 zł to czasami mniej niż wynoszą koszty „produkcji" obrazu. Zwłaszcza gdy do ceny materiałów dodamy szacunkową cenę przysłowiowej iskry bożej, czyli talentu.

Gdy kupujemy prace debiutantów, bezwzględnie powinniśmy poznać je bezpośrednio, a nie tylko przez Internet lub na fotografii w katalogu. Edwin Nowacki, poznański kolekcjoner i antykwariusz (www.antyki-edwin.pl) zwraca uwagę, że jeśli znamy dorobek malarza, np. Leona Wyczółkowskiego lub Piotra Potworowskiego, to przez Internet wstępnie możemy się zorientować, jaka jest jakość artystyczna oferowanego dzieła. – Natomiast w przypadku nieznanych malarzy debiutantów nie mamy skali porównawczej. Przez to możemy nie docenić talentu nieznanego artysty i stracić okazję wyjątkowego zakupu – przekonuje Edwin Nowacki.

Pionierem aukcji najmłodszej sztuki jest Wojciech Niewiarowski z łódzkiej firmy Rynek Sztuki (www.ryneksztuki.lodz.pl). Niewiarowski już w 2006 roku organizował aukcje promujące prace najmłodszych absolwentów ASP w Łodzi.

– Powtarzam od lat, że dzieła sztuki nie powinny być spostrzegane jako dobra luksusowe. Powinny stanowić obowiązkowy element wyposażenia domu, jak np. telewizor czy kuchenka mikrofalowa. Od pięciu lat organizujemy w Łodzi aukcje promocyjne, gdzie cena wywoławcza obrazu to 100 – 200 zł, a grafiki 20 – 40 zł. Dzięki temu sztuka zbłądzi pod strzechy, a debiutantom łatwiej będzie przeżyć. Czy aukcje najmłodszych prezentują ofertę na nierównym poziomie? Niech rynek zdecyduje, którzy debiutanci zdobędą powodzenie i w przyszłości uznani zostaną za klasyków sztuki i rynku – mówi Wojciech Niewiarowski.

W kryzysie cenowe okazje coraz częściej trafiają się także na tradycyjnych aukcjach, gdzie tanio wycenione pozycje spadają z licytacji lub licytowane są poniżej ceny wywoławczej. Na przykład niedawno w Rempeksie kolekcjoner dużo poniżej ceny wywoławczej kupił muzealnej wartości obraz wybitnego ekspresjonisty Eugeniusza Markowskiego (1912 – 2007). Twórczość Markowskiego wylansowała kolekcjonerka Grażyna Kulczyk, kiedy dziesięć lat temu swój gabinet udekorowała obrazami artysty, o czym powszechnie informowała prasa.

Opinia

Małgorzata Lalowicz, krakowska DESA

Nie kupowałabym dzieł sztuki tylko na podstawie Internetu lub fotografii w katalogu. Wybór obrazu powinien się łączyć z przeżyciem. Internet ogranicza odbiór sztuki, nie w pełni uruchamia wyobraźnię. Jest niezastąpiony, gdy chodzi o przepływ informacji. Jednak poznanie oferty przez Internet powinno być zaledwie pierwszym sygnałem. Wizyta w galerii to okazja do spotkania kolekcjonerów, do rozmowy z marszandem lub poznania autora obrazu. Z kolei zabytkowy przedmiot ma swoją historię. Kiedy trzymamy go w rękach, mimo woli wyobrażamy sobie ludzi, którzy przez 100 lat lub dłużej byli jego właścicielami. Tak samo kupiony przez nas obraz może być z nami kilkadziesiąt lat, możemy go przekazać wnukom. Również dlatego warto starannie i osobiście wybierać obrazy. Jeśli nawet zmalały obroty na aukcjach najmłodszych, jest to wynik kryzysu, nie zaś spadku atrakcyjności tej sztuki lub aukcyjnej oferty.

Opłaca się osobiście odwiedzać galerie lub antykwariaty. Zwłaszcza gdy kupujemy prace najmłodszych nieznanych artystów. Niestety, obrazy kupujemy najczęściej już tylko przez Internet lub telefon. Co tracimy? W ten sposób przeoczymy następcę Amadea Modiglianiego lub Wilhelma Sasnala. Możemy także stracić cenową okazję.

Warto odwiedzać przede wszystkim galerie autorskie, gdzie właściciel lub prowadzący galerię jest cenionym fachowcem, ma sprecyzowane kryteria artystyczne i stosuje ostrą selekcję towaru przyjmowanego w komis od artystów lub właścicieli. Taki charakter mają np. stołeczna Galeria Art Związku Polskich Artystów Plastyków czy krakowska Galeria Artemis.

Pozostało 89% artykułu
Ekonomia
Gaz może efektywnie wspierać zmianę miksu energetycznego
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Ekonomia
Fundusze Europejskie kluczowe dla innowacyjnych firm
Ekonomia
Energetyka przyszłości wymaga długoterminowych planów
Ekonomia
Technologia zmieni oblicze banków, ale będą one potrzebne klientom
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Ekonomia
Czy Polska ma szansę postawić na nogi obronę Europy