Na otwartym w środę salonie samochodowym we Frankfurcie ważnym tematem są auta elektryczne i hybrydowe. Przedstawiciele Toyoty chwalili się, że sprzedali już ponad 3,3 mln hybryd, z czego milion w ostatnich dwóch latach.
BMW wprowadzi na rynek elektryczne i hybrydowe modele już za rok, podobne plany ma Renault z całą gamą elektrycznych samochodów. Nissan i Mitsubishi już rozpoczęły sprzedaż elektrycznych aut. Niezależnie od pochodzenia każdy koncern wyciąga rękę do rządów po dopłaty – nowe technologie są kosztowne.
Dlaczego zatem wszyscy brną w tym samym kierunku? Każdy tłumaczy działania ekologią – hybrydowe lub elektryczne samochody mają być bardziej przyjazne dla środowiska. Jednak zasadniczy motyw działań to... kasa. Trwa walka o przetrwanie – nikt nie chciałby podzielić losu Saaba, który ogłosił bankructwo 12 września, tuż przed otwarciem targów.
Zmagania wygra koncern, który lepiej opanuje nowe technologie. Prezes Europejskiego Stowarzyszenia Producentów Samochodów ACEA (a także prezes Daimlera) Dieter Zetsche w przemówieniu wygłoszonym niedawno w Brukseli podkreślił, że konkurencyjność na samochodowym rynku jest ściśle powiązana z technicznym zaawansowaniem.
– Nie możemy spocząć na laurach, musimy nieustannie pracować nad nowościami i wprowadzać je do sprzedaży, bo zmusza nas do tego konkurencja z Chin i USA – stwierdził w imieniu europejskiego przemysłu motoryzacyjnego. Dodał, że prawne ramy wymagań ekologicznych należą do priorytetów branży.