Wysokie stopy zwrotu z nieruchomości, przy jednoczesnym wsparciu kredytem hipotecznym, odeszły w zapomnienie. Nie oznacza to jednak, że tak nabyte mieszkania zupełnie przystały być atrakcyjną lokatą kapitału.
- Fakt, że rynek jest trudniejszy, nie oznacza, iż w ogóle na takich transakcjach nie da się zarobić. Wymaga to jednak większej niż kiedyś cierpliwości – zapewnia Arkadiusz Rembowski, dyrektor ds. Rozwoju Produktów Finansowych w Money Expert.
Lokalizacja i standard
Jeśli jednak inwestor w ogóle nie ma wolnej gotówki i chciałby w 100 proc. posiłkować się zewnętrznym finansowaniem - nie powinien spodziewać się, że czynsz pokryje spłatę kredytu, nie mówiąc już o jakimkolwiek zarobku. Z drugiej strony, niełatwo też taki kredyt uzyskać dziś w banku. W tej sytuacji wiele zmienia choćby 20 proc. wkładu własnego. Ostatecznie wszystko jednak zależy od wartości mieszkania i możliwego do uzyskania czynszu z jego najmu.
Obecnie stawki najmu mają bardzo dużą rozpiętość i nie każdą ofertę o pow. 50 mkw., w niezłym standardzie i centrum Warszawy wynajmiemy np. za 2 tys. zł miesięcznie, może się okazać, że jedyny chętny zapłaci 1,5 tys. zł miesięcznie.
Taki lokal może kosztować od 300 do 900 tys. zł, zależnie od standardu i lokalizacji. - Gdy ograniczymy nieco ten przedział, od 300 do 500 tys. zł, pomijając lokale najdroższe i obliczymy wysokość rat kredytowych na 30-letni okres spłaty, okazuje się, że co miesiąc będziemy oddawać do banku 1,7 – 2,8 tys. zł. Być może uda się znaleźć najemcę za czynsz, który pokryje wysokość raty i koszty energii. Nie jest wykluczone jednak, że z własnej kieszeni inwestor będzie musiał w niektórych przypadkach dopłacać z własnej kieszeni ok. 350 – 600 zł miesięcznie, w zależności od inwestycji – wylicza Arkadiusz Rembowski.