Pani Ewa (nazwisko do wiadomości redakcji) dwa lata temu zadłużyła się w banku na kilka tysięcy złotych.
– Pieniędzy potrzebował mój narzeczony – opowiada czytelniczka. – Obawiał się, że bank mu nie pożyczy, bo nie miał odpowiedniej zdolności kredytowej. Umówiliśmy się, że to on będzie spłacał raty.
Bankowi jako adres do korespondencji pani Ewa podała miejsce zamieszkania narzeczonego. W dokumentach widniał oczywiście także jej adres.
Jak opowiada czytelniczka, narzeczony początkowo spłacał kredyt. Po kilku miesiącach para się rozstała.
– Potem mój były chłopak wyjechał na stałe za granicę – mówi pani Ewa. – Zapewniał mnie, że pożyczka jest już dawno spłacona. Okazało się jednak, że mnie okłamał. Na mój adres domowy bank wysłał informację, że mam zaległości w płatnościach. Czuję się oszukana. Nie wiem, co mam zrobić.