Przygotowany przez Włochów wniosek jest ukoronowaniem trwającego ponad dwa lata śledztwa. Po jego zakończeniu prokurator Michele Ruggiero uznał, że przed sądem powinno stanąć siedem osób: pięć z agencji S&P i dwie z agencji Fitch. Wśród nich są m.in. Deven Sharma, prezes agencji S&P w latach od 2007-2011 oraz David Riley, dyrektor operacyjny w agencji Fitch.
O co Włosi oskarżają pracowników agencji? Zdaniem prokuratury wymienione osoby dopuściły się naruszenia reguł i wielokrotnego ujawnienia obniżenia ratingu, czyli wiarygodności kredytowej Włoch, przed oficjalnym podaniem tego do publicznej wiadomości. To doprowadziło do „destabilizacji wizerunku, prestiżu i wiarygodności kredytowej Włoch na rynkach finansowych, poważnego zafałszowania wartości włoskich obligacji państwowych i osłabienia euro". W tym celu, zdaniem prokuratury, rozpowszechniano nieprawdziwe i tendencyjne informacje, które niweczyły inicjatywy włoskiego rządu, mające na celu uzdrowienie finansów i ożywienie gospodarki. Straty, jakie Włochy poniosły z tego powodu, tutejsza najwyższa izba kontroli oszacowała niedawno na 120 mld euro.
Teraz sprawą zajmie się sąd. Nie nastąpi to jednak od razu. Przedstawione przez prokuratora zarzuty muszą najpierw być potwierdzone przez sędziego. Proces ten, w wykonaniu włoskiego systemu sprawiedliwości, może się ciągnąć miesiącami.
Przygotowany przez Włochów pozew wywołał szybką reakcję kierownictwa obu agencji. Przedstawiciele S&P oraz Fitcha zapewnili, że przygotowywane przez nich oceny powstają w oparciu o obiektywne i wiarygodne dane.
- Przedstawione zarzuty są całkowicie bezpodstawne. Naszą rolą jest przygotowywanie niezależnych opinii na temat zdolności kredytowej w oparciu o przejrzystą i ogólnie znaną metodologię – czytamy w komunikacie wystosowany przez agencję S&P. – Będziemy nadal wykonywać naszą rolę bez strachu – czytamy.