- Wtedy zmusiliście Polkomtel, aby podzielił się czymś z wami.
- Tak, ale to ma sens. Niektórzy analitycy nie rozumieją konceptu krajowego roamingu, ale to nic innego jak współdzielenie infrastruktury. Dzięki temu poprawiamy zasięg naszych usług i chcemy kontynuować współpracę z partnerami, o ile oni będą także nią zainteresowani. Jeśli nie – będziemy rozbudowywać naszą własną sieć.
- Sądzi pan, że partnerzy będą zainteresowani?
- To biznesowo uzasadnione dla każdego, więc sądzę, że tak.
- Czy wyniki Polkomtela dzięki umowie z Play są lepsze? W I kw. br. widzieliśmy spadek przychodów Plusa o 4,6 proc.
- Nie będę komentował liczb. Z naszego punktu widzenia każdemu naszemu partnerowi - a obok Plusa, to dziś także Orange i T-Mobile - ta współpraca się opłaca.
- Wierzy pan, że sprzedaż infrastruktury operatora komórkowego ma sens?
- Nie jesteśmy przeciwnikami żadnego rozwiązania, jeśli oznaczałoby, że ktoś potrafi zarządzać naszą siecią bardziej efektywnie niż my sami. W poprzedniej pracy oddałem infrastrukturę w zarządzanie podmiotowi zewnętrznemu. Tyle tylko, że wówczas było nas trzech: dwóch operatorów infrastrukturalnych i jeden usługowy.
- W Polsce nie ma to sensu?
- Obecnie nie.
- Co mogłoby zmienić tę opinię?
- Obecnie nic. Mamy odpowiednią strukturę, ale to nie oznacza, że nie zmieni się ona przez następnych 10 lat. Prowadzimy wiele projektów ewaluacyjnych, czy możemy coś kupić, sprzedać, oddać w zarządzanie. Czy może wręcz przeciwnie. Dla przykładu: niedawno wchłonęliśmy część call-center, ponieważ uważamy, że możemy nim zarządzać efektywniej i lepiej zadbać o jakość obsługi. Z kolei po stronie sieci działamy w ramach kilku regionalnych biur, zatrudniających po 25 osób każde, które współpracują z lokalnymi firmami budowlanymi i jest to bardzo efektywne rozwiązania.
- Skoro mówimy o wchłanianiu niektórych operacji, to jak zmieniła się struktura zatrudnienia P4 przez ostatnie lata?
- Zatrudniamy obecnie około 2,4 tys. osób, podczas gdy w chwili gdy przychodziłem do spółki w 2009 r. około 1,9 tys. Zatrudnienie w centrali jest stabilne i wynosi około 800 osób, a większość wzrostu, to nowi pracownicy w segmencie sprzedażowym: w sklepach, w centrum logistycznym. Po stronie administracyjnej – chciałbym jedną rzecz tu wspomnieć – wynajmujemy 9,5 tys. m.kw. powierzchni, podczas gdy sąsiedzi 28 tys. m.kw.
- Jest jakiś powód, aby zatrudnienie miało rosnąć w kolejnych latach?
- Jeśli zdecydujemy się na wchłonięcie kolejnych aktywności – być może tak. Mamy dziś około 1 tys. sklepów, w ostatnim czasie przejęliśmy „na książkę" niektóre z nich, włączając je w struktury Play. Możemy więc mówić o pewnej elastyczności zatrudnienia.
- Play zdobył częstotliwości z zakresu 1800 MHz. Jest zainteresowany udziałem w aukcji na 800 MHz? Samodzielnie, czy z partnerem?
- Jesteśmy zainteresowani obejmowaniem częstotliwości w przyszłości, w tym także pasma 800 MHz. Zamierzamy wziąć udział w aukcji. Jeśli ktoś będzie zainteresowany zbudowaniem joint-venture z nami – pomyślimy o tym.
- A pieniądze na rezerwację i budowę sieci będą z...?
- Mamy je. Mamy dodatnie przepływy gotówkowe. Jeśli aukcja będzie w ciągu 9-12 miesięcy – nie powinno być problemu z pieniędzmi na udział. Oczywiście, jeśli licytacja zajdzie wyżej niż się oczekuje, to się z niej wycofamy.
- Prezes UKE mówi, że aukcja odbędzie się w tym roku.
- To bardzo ambitny cel. Jeśli mamy mieć do czynienia z aukcją w modelu wielorundowym, to będzie pierwsze tego typu postępowanie w Polsce i przygotowanie ymaga ogromu pracy. Musi być bardzo dobrze przemyślane. Jak do tej pory nie było jeszcze nawet tzw. „pierwszego przesłuchania" w sprawie kształtu procedury. Jeśli jednak UKE wybrałby tradycyjną procedurę przetargową, to ta mogłaby odbyć się w tym roku. Tak, czy inaczej, będziemy gotowi zarówno do udziału w aukcji, jak i przetargu. 800 MHz pasuje nam do strategii.
- Po właściwie potrzebujecie tego pasma?
- Strategicznie uważamy, że częstotliwości to dobre aktywa.
- Niektórzy uważają, że to już nie jest aktywo, bo za 8-10 lat trzeba za nie zapłacić ponownie...
- Albo za 15 lat. To dlatego podnosiliśmy przy przetargu na 1800 MHz, że warto wydać decyzję rezerwacyjną na dłużej. To prawda. Ale tak czy inaczej częstotliwości dla operatora komórkowego, to tlen. Jeśli nie masz częstotliwości twój wzrost może zostać ograniczony. To jak prowadzenie linii lotniczych bez pozwoleń na lądowanie. Robi się wtedy trudno. Można je wylizingować, ale lepiej jest mieć własne. 800 MHz to dobre pasmo, a potem przyjdzie czas na 700 MHz.
- Czym Play zamierza zaskoczyć rynek w nadchodzących miesiącach? A może skupicie się na rozbudowie zasięgu sieci LTE?
- Mamy wiele interesujących planów. Nie mogę powiedzieć, kiedy i co się wydarzy... Nie ujawniamy planów na jesień.
- Będzie interenet bez limitu?
- W interecie zawsze musi być coś... jakby to powiedzieć?... coś, co zapewni operatorom użytkowanie dostępu w sposób efektywny. Myślę, że wystarczająco dobre będzie zaproponowanie czegoś, co będzie równoważne no-limit. Z usługami głosowymi jest inaczej. Nie można wydzwonić więcej niż około 60 minut na godzinę. Więcej się nie da. W przypadku transmisji danych tego ograniczenia nie ma. Możesz odpalić telewizję cyfrową w salonie, kuchni, sypialni, ściągać pliki, podzielić się transferem z sąsiadami itd. itp.
- Orange i T-Mobile mają za sobą duże globalne koncern. Plus ma Vodafone. Nie czujecie się samotni?
- Nie jesteśmy sami. Play jest członkiem Stowarzyszenia Mobilnych Challengerów, do którego należy też Hutchison, KPN, Wind, Bouyges. Więc mamy partnerów.
- Jaka jest z tego tytułu korzyść?
- Przypomnę, że byliśmy pierwszymi operatorami, którzy w 2007 r. wprowadzili płaską stawkę roamingową w Unii Europejskiej.
- A teraz roaming się kończy, jak mówi Neelie Kroes.
- Tak, a my się z tym zgadzamy.
- Tak? A jak by pan widział wprowadzenie idei jednolitego rynku w UE, o którym mówi Kroes?
- Miałem na ten temat niedawno wystąpienie. Uważamy, że mobilne stawki hurtowe w roamingu powinny być na tym samym poziomie, co stawki na rynkach krajowych. Dlaczego by nie? Dyskutowałem na ten temat z prezesem Swisscomu, który starał się przekonywać, że kopanie w ziemi w Szwajcarii jest dużo bardziej kosztowne, niż w Polsce. Ale najdroższa oferta w Szwajcarii, obejmująca nielimitowane rozmowy i prawie nielimitowany internet, to równowartość 150 euro. Więc dlaczego mój rachunek tam, to zawsze 500 euro? Bo ja używam roamingu. Bo 1 GB w roamingu, to koszt 10 euro, a nie 1 euro.
Moja argumentacja jest taka: roaming został wymyślony w 1982 r., w którym to można było dzwonić pomiędzy czterema z pięciu krajów nordyckimi przy stawce MTR w wysokości 4,5 euro. Ceny ustalone zostały w oderwaniu od kosztów operatorów. Usługa była wtedy uważana za rewolucję i sądzono, że bez względu na cenę ludzie będą z niej korzystać zawsze. Tymczasem roaming jest martwy. Zbyt wysokie stawki sprawiają, że konsumenci z niego nie korzystają. Nawet niektórzy moi znajomi, relatywnie dobrze sytuowani, wyjeżdżając za granicę wyłączają pakiet transmisji danych. Bo jest za drogo.
- Rozumiem tę ideę, ale nie rozumiem, jak można ją wprowadzić w życie biorąc pod uwagę, że kraje Unii są tak różne pod względem pozycji gospodarczej, zamożności obywateli itp.
- Trzeba zapomnieć o cenach ustalanych w oparciu o model kosztowy. Neelie Kroes, podobnie jak w 2007 r. i w roku ubiegłym musi określić maksymalne ceny za minutę i gigabajt, tyle że niższe. Neelie Kroes musi być odważna. Wtedy my operatorzy powiemy: jeśli chcesz podróżować i chcesz komfortowo korzystać ze smartfonu za 49 zł, a za laptopa za 99 zł – nie musisz się martwić. To będzie łatwe. Nie komplikujmy spraw, które są łatwe.
- Dziękujemy za rozmowę.
rozmawiała Urszula Zielińska