Rz: Od lat jeździ pan z kolekcjonerami na światowe targi sztuki w Bazylei. Niedawno wrócił pan z targów Art Basel w Miami Beach na Florydzie. Co kolekcjonerom dają takie wyjazdy?
Rafał Kamecki:
Widzą, że światowy rynek sztuki jest w doskonałej kondycji. Mogą też stwierdzić, że kolekcjonerstwo i inwestowanie na globalnym rynku, gdzie towar ma ponadnarodową wartość, wygląda inaczej niż u nas. Tam płynność dzieł sztuki jest zupełnie inna. W naszym kraju kupowane i sprzedawane są tylko polonika. Kolekcjonerzy widzą też, że na pewnym poziomie zamożności odwiedzanie targów sztuki to styl życia, niemalże obowiązek, to kształtowanie wizerunku własnego lub firmy. Gdy kolekcjonerzy są na takich targach po raz pierwszy, mówią, że czują się jak w najlepszym światowym muzeum, z tą różnicą, że wszystko można kupić.
Czy trzeba tam jechać ?z przewodnikiem?
Osoby, które są po raz pierwszy na prawdziwych targach sztuki, jak mówią, czują się przytłoczone ich ogromną skalą, wielością nowych bodźców i przeżyć. W zeszłym roku w Bazylei swoje oferty prezentowało 300 najlepszych galerii ze świata. W Miami było 258 galerii z 31 krajów, połowa z nich to najlepsze galerie z USA. Targi te przez pięć dni odwiedziło ok. 75 tysięcy gości. W organizację targów angażują się tam miasta. Równolegle odbywają się ważne wystawy w muzeach i mniejsze imprezy targowe. Przewodnik oprowadzi po najlepszych stoiskach i wystawach. Osobna kwestia to problemy logistyczne. Wszystko trzeba rezerwować na rok przed imprezą.