Prezydent Francji Francois Hollande wystosował list do szefa Rady Europejskiej Hermana Van Rompuya, w którym opowiada się za "stosowaniem reguł budżetowych sprzyjających inwestowaniu i wzrostowi zatrudnienia", czemu towarzyszy plan ambitnych inwestycji w różnych dziedzinach.
Z kolei premier Włoch Matteo Renzi wygłosił we wtorek przemówienie w podobnym duchu we włoskim parlamencie. "Prowadzona dotąd polityka gospodarcza i finansowa pozwoliła zachować euro, ale nie pozwoliła na wzrost" - ubolewał.
Pięcioletni plan inwestycyjny we Francji, którego zarys przedstawił Hollande, miałby być sfinansowany z funduszy unijnych, państwowych oraz kapitału prywatnego, przy czym potrzebna jest kwota ok. 240 mld euro rocznie, tj. 2 proc. francuskiego PKB. Pięć priorytetowych dziedzin to: infrastruktura energetyczna, transportowa i cyfrowa; badania i innowacje; wydajność energetyczna; kształcenie młodzieży; zdrowie.
Choć zarówno Hollande jak i Renzi zapewniali, że respektują obowiązujący limit długu publicznego w wysokości 3 proc. PKB, niemiecki minister finansów Wolfgang Schaeuble przestrzegł w wywiadzie dla Inforadio: "trzymajcie się reguł, które wspólnie przyjęliśmy, ni mniej, ni więcej". "Zaciąganie nowych długów byłoby najgorszym błędem" - uznał.
Jeszcze bardziej stanowczo wypowiedział się szef Bundesbanku Jens Weidmann w artykule opublikowanym we wtorek w dzienniku "Sueddeutsche Zeitung". "Potrzebujemy teraz nie osłabienia, ale raczej wzmocnienia zasad budżetowych" - napisał. Wytknął też politykom, że kiedy tylko słabnie presja ze strony rynków finansowych, gotowi są oni luzować ramy dyscypliny budżetowej.