Wskaźnik wzrostu cen detalicznych (CPI) idzie w dół już od dwóch miesięcy – w grudniu ubr. obniżył o 0,4 proc, a w listopadzie – o 0,3 proc. Grudniowe tąpnięcie było największym miesięcznym spadkiem od czasów wielkiej recesji z 2008 roku. Tym razem jednak głównym powodem nie była kurcząca się gospodarka, ale gwałtowny spadek cen energii. W grudniu inflacja bazowa – bez uwzględniania cen paliw i żywności – utrzymała się na niezmienionym poziomie. Dopiero po raz drugi od 2010 roku zdarzyło się, aby ceny nie wzrosły – twierdzi Departament Pracy.
Ekonomiści wskazują główny powód tego zjawiska – spadek cen energii. Tylko w grudniu staniała ona o 4,7 proc., głównie z powodu lecących w dół cen ropy naftowej na światowych rynkach. W minionym miesiącu ceny benzyny w USA obniżyły się o 9,4 proc., a w listopadzie – o 6,4 proc. Paliwa ostro tanieją także w styczniu. Dziś na stacjach benzynowych w USA płaci się niemal o połowę mniej niż osiem miesięcy temu.
- Wpływ cen paliw na CPI w 2015 roku będzie jeszcze większy niż w ostatnich dwóch miesiącach ubiegłego roku – przewiduje Michael Montgomery, ekonomista IHS Global Insight.
Spadek wskaźników inflacji z pewnością skomplikuje proces podejmowania decyzji przez Rezerwę Federalną o podniesieniu stóp procentowych. W całym 2014 roku ceny detaliczne w USA podniosły się o 0,8 proc., znacznie poniżej celu inflacyjnego Fed oscylującego wokół 2 procent. W USA powróciły znów obawy przed deflacją, która na dłuższą metę może okazać się dla gospodarki równie szkodliwa co wysoka inflacja. Na razie jednak prezes Fed Janet L. Yellen utrzymuje, że spadające ceny ropy wpłyną pozytywnie na kondycję amerykańskiej gospodarki. Odciążą bowiem budżety Amerykanów i pozwolą na zwiększenie konsumpcji. Większość ekonomistów spodziewa się, że Fed zacznie podnosić rekordowo niskie stopy procentowe w połowie 2015 roku. Jeśli jednak ceny detaliczne będą nadal szybko się obniżać, termin ten nie jest jednak przesądzony.