Władimir Putin zebrał w armeńskiej stolicy sześciu członków zdominowanego przez Kreml sojuszu wojskowego ODKB. Przywitały ich antyrosyjskie manifestacje. Armenia domaga się bowiem, by Organizacja Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym interweniowała po jej stronie w zbrojnym konflikcie z Azerbejdżanem. Erywań uważa, że to „agresja zewnętrzna”, a ODKB został stworzony właśnie do obrony państw członkowskich.

– Z mojego punktu widzenia kompetencje organizacji nie obejmują tego konfliktu. Każdy z członków ODKB samodzielnie określa stosunek do niego – oświadczył tuż przed spotkaniem wiceprzewodniczący rosyjskiego senatu Konstantin Kosaczow.

Czytaj więcej

Kijów bez wody, Lwów bez prądu. Rosja kolejnym atakiem chce zmusić Ukrainę do negocjacji

Jednak Putin w Erywaniu będzie musiał pójść na jakieś ustępstwa wobec Armenii. Sam szczyt nie został zwołany do rozwiązywania problemów, lecz by udowodnić, że Rosja nie jest w izolacji międzynarodowej i próbuje powstrzymać rozpad jej sojuszy.

We własnej osobie

Kreml próbuje znaleźć jakieś wsparcie, bo na niedawnym spotkaniu najbogatszych państw świata G20 tylko przedstawiciele Chin chcieli rozmawiać z jego wysłannikiem.

Dlatego prezydent Putin – po raz pierwszy od dłuższego czasu – opuścił podmoskiewską rezydencję i wyjechał za granicę. Ostatnio jego odcięcie od świata było już tak duże, że nawet w otwarciu fermy indyków czy wodowaniu statku w Murmańsku uczestniczył zdalnie.

Kreml to gospodarczy wyrzutek świata, prawie w pełnej izolacji, jest toksyczny

moskiewski ekspert Arkadij Dubnow

– Trzeba udowodnić, że Rosja jest wciąż na Zakaukaziu, […] choć niektórzy obecnie odnoszą się do jej roli sceptycznie. Trzeba zniwelować zyski, jakie Armenia otrzymała z rozwijania stosunków z Francją i Zachodem. […] Główny cel to utrzymanie Armenii (jako sojusznika – red.). A jeszcze należy doprowadzić do porządku samo ODKB – wyliczał cele wizyty Putina rosyjski analityk Aleksiej Małaszenko.

Ale na ulicach Erywania demonstranci skandowali: „Rosja – wróg!” i „Sława Ukrainie!”.

Popękany sojusz

Organizację rozsadza zarówno rosyjska polityka imperialna (z powodu której ugrzęzła w wojnie w Ukrainie), jak i rosnący wpływ Turcji wśród jej członków. Dwa z sześciu państw członkowskich (Kazachstan i Kirgizja) należy do założonej przez Ankarę Rady Turkijskiej (organizacji współpracy państw tureckojęzycznych), a trzecie – Armenia – walczy z Azerbejdżanem, będącym w ścisłym sojuszu wojskowym z Turcją.

– Turecki przywódca Erdogan poczuł, że Putin słabnie – wyjaśnia politykę Ankary rosyjski publicysta Rusłan Ajsin.

Wpływy Rosji zmniejszają się wraz z wywożeniem żołnierzy z jej baz w Tadżykistanie, Armenii i Abchazji do Ukrainy.

Dzień przed spotkaniem w Erywaniu w głównym programie publicystycznym największej rosyjskiej telewizji propagandysta Dmitrij Drobnickij wzywał, by „zwrócić uwagę, że kolejny problem to Kazachstan. Tam też mogą zacząć się nazistowskie procesy”. Oficjalnie Rosja nadal prowadzi wojnę z Ukrainą pod hasłem „denazyfikacji” i dopiero niedawno Kreml przestał nazywać władze w Kijowie „nazistowską kliką”.

Czytaj więcej

Daniłow po zmasowanym ataku rakietowym Rosjan: Nie będzie żadnych negocjacji

– I Rosjan jest tam wielu, i terytoria. A także poligon atomowy w Semipałatyńsku i paliwa jądrowego tyle, że starczy dla nas – wyjaśniał Dobrynickij. Już w trakcie spotkania w Armenii (w którym uczestniczy również prezydent Kazachstanu Kasym-Żomart Tokajew) Astana złożyła Rosji dyplomatyczny protest w sprawie tej wypowiedzi.

Drugie skrzypce

Najwyraźniej nie mogąc wygrać z przywódcą Turcji na Bliskim Wschodzie i Zakaukaziu, Kreml próbuje choćby powstrzymać go w Azji Środkowej. W serii spotkań (w Armenii, następnie w Orenburgu i na początku grudnia na szczycie Euroazjatyckiej Unii Gospodarczej w Biszkeku) Putin spróbuje szantażem i obietnicami współpracy gospodarczej przeciągnąć Tokajewa na swoją stronę. Przywódca Kazachstanu jednak cały czas dystansuje się od ścisłego sojuszu z Rosją.

– Współpraca z Rosją słabnie z powodu tego, że Kreml to gospodarczy wyrzutek świata, prawie w pełnej izolacji, jest toksyczny – mówi moskiewski ekspert Arkadij Dubnow.

– Rosja w tej grze nie będzie grała już pierwszych skrzypiec, lecz prawdopodobnie pozostanie tylko w tle. Dlatego, że nie ma już sił, możliwości ani pozycji – mówi Ajsin o spadku znaczenia Kremla wśród sąsiadów na południu i wschodzie.