Stanowisko dyrektora generalnego do spraw sąsiedztwa i rozszerzania, o które stara się Sadoś, jest jednym z tych, które negocjują między sobą państwa członkowskie.
Jak mówi rozmówca RMF FM, jest tak ważne, że "interesują się nim stolice i sami komisarze", dlatego kandydat powinien mieć mocne poparcie rządu swojego kraju.
Czytaj więcej
Polski ambasador przy UE Andrzej Sadoś próbował zablokować przyjęcie planu priorytetów legislacyjnych Unii Europejskiej na 2022 rok.
Sadoś, który uważany jest za człowieka Adama Bielana, wielokrotnie organizował spotkania komisarzy KE z Jarosławem Kaczyńskim i ma cieszyć się jego zaufaniem.
Jak zauważa RMF FM, droga do dobrze płatnego stanowiska może być dla Sadosia trudna, bo sytuacja Polski w związku z łamaniem zasad praworządności nie jest silna. Ponadto funkcja dyrektora generalnego do spraw sąsiedztwa i rozszerzania podlega komisarzowi Olivérowi Várhelyi - Węgrowi, a Węgry tak samo jak Polska są oskarżane o łamanie praworządności.
Stawka jest wysoka, bo stanowisko, na którym zależy Sadosiowi, jest bardzo dobrze płatne - do pensji w wysokości 15 tys. euro miesięcznie dochodzą rozmaite przywileje. Sam Sadoś swoje starania uzasadnia tym, że "Polska jest niedoreprezentowana na wszystkich szczeblach w Komisji Europejskiej, szczególnie najwyższych" - jak napisał w oświadczeniu przysłanym RMF FM.
Dotychczas stanowisko dyrektora generalnego w KE zajmował tylko jeden Polak - w latach 2013-2020 Jerzy Plewa z PSL był dyrektorem generalnym ds. rolnictwa.