Zandberg w rozmowie z radiową Trójką ocenił, że kryzys na granicy polsko-białoruskiej jest daleki od rozwiązania. - Trzy miesiące temu, kiedy panowie ministrowie przyszli do Sejmu, zwrócili się z prośbą o to, żeby Sejm ustanowił stan wyjątkowy, to usłyszeliśmy obietnicę, że to jest narzędzie, przy pomocy którego w krótkim czasie, w ciągu czterech tygodni, rząd będzie w stanie opanować sytuację we wschodnim pasie granicznym. Niestety, to czego nie usłyszeliśmy wtedy, to jak właściwie wprowadzenie stanu wyjątkowego ma w tym pomóc. I to było nasze podstawowe zastrzeżenie. Stan wyjątkowy jest bronią atomową, którą ma państwo i tej broni atomowej należy używać, wtedy kiedy faktycznie tylko w ten sposób i przy pomocy tej broni można realnie coś zdziałać. Nie usłyszeliśmy wtedy sensownego uzasadnienia, które by uprawdopodobniałoby, że ten stan wyjątkowy pomoże. No nie pomógł. Potem przyszedł pan minister raz jeszcze do parlamentu i poprosił o przedłużenie stanu wyjątkowego. No i wszyscy widzimy, że dzisiaj, po tych miesiącach, sytuację trudno uznać za opanowaną - mówił poseł Lewicy.