Racja, słabych sygnałów jest mnóstwo, a tylko nieliczne są ważne. W psychologii jest pojęcie „rozpryśniętego widoku". Używa go np. FBI w szkoleniu agentów chroniących prezydentów na wielkich zgromadzeniach. To świetna metafora. Wyobraźmy to sobie: prezydent i 200 tys. ludzi-obiektów dookoła. Każdy zachowuje się na wiele różnych sposobów: podnosi dziecko, rzuca kwiaty, śpiewa piosenki, biegnie, zatrzymuje się, przysiada, sięga do kieszeni, żeby wyjąć gumę do żucia lub... pistolet.
Podobnie jest w dzisiejszym biznesie: morze słabych sygnałów, z których tylko niektóre mają znaczenie. Rozpryśnięty widok to świadomie nieukierunkowana koncentracja, która pozwala przygotowanemu obserwatorowi wykryć drobne, ale ważne nieregularności. Historycznie, ci, którzy zwyciężali, mieli taką umiejętność.
Ostatnio ukazała się ciekawa analiza Cody'ego Cassidy'ego „Jak uciec przed wybuchającym wulkanem". Dotyczy słynnego wybuchu Wezuwiusza w Pompei w r. 79. Autor zbadał mapy, ulice, gdzie płynęła lawa. Okazało się, że istniało wiele różnych, lepszych czy gorszych, sposobów, aby przeżyć ten wybuch. Ale udało się to tylko tym, którzy dostatecznie szybko uznali, że będzie problem. Jak zaczęło dymić i drgać, większość ludzi mówiła, że „Wezuwiusz znów się burzy", i dalej jadła kolację. Ci, którzy potrafili zrozumieć ten słaby sygnał i uciekli wcześniej – przeżyli. „Przyszłość to nie tylko splot wydarzeń" – mówi czarny charakter w pewnym amerykańskim filmie. „To niszczycielska siła o wielkim poczuciu humoru zmiatająca tych, którzy nie są dostatecznie uważni".
Kurt Vonnegut napisał wiele lat temu, że my, ludzie, musimy ciągle zeskakiwać z klifów i hodować skrzydła w trakcie spadania. Teraz napotkamy na swojej drodze wiele nowych klifów – nie wiemy jeszcze nawet jakich. Ważne, żeby umieć hodować różne typy skrzydeł. Na wszelki wypadek. To mocno górnolotna metafora, ale do mnie przemawia. Musimy inaczej kształcić ludzi, w jakiś sposób uczyć ich wyobraźni, obok konkretnej wiedzy. Wyobraźnia to będzie ostatnia przewaga konkurencyjna człowieka nad maszyną.
Czy w tym opisywanym przez pana świecie jest miejsce na jakikolwiek optymizm?
Niestety, z optymizmem jest ciężko. Przede wszystkim dlatego, że ludzkość nie umie budować wspólnych rozwiązań. Do tego potrzebne jest bowiem zaufanie do siebie i autorytetów. Mam wrażenie, że dokładnie w momencie, kiedy rozpaczliwie potrzebujemy zaufania do siebie i autorytetów, aby poradzić sobie z problemami, to one właśnie upadły. A właściwie nie upadły – to myśmy je zabili. Gdyby Albert Einstein opublikował dzisiaj swoją teorię czasoprzestrzeni, toby się wylała rzeka hejtu: „Co za bzdura! U mnie między wersalką a regałem jest metr czterdzieści i żaden niemiecki Żyd tego nie zmieni!". Gdyby Karol Darwin wydał „O pochodzeniu gatunków" dzisiaj, to oburzony pan Zdzisław, emerytowany urzędnik magistratu, natychmiast by go oskarżył o obrazę uczuć religijnych, a prokurator z delegatury w Suwałkach uruchomił formalne, poważne dochodzenie „o podejrzeniu popełnienia przestępstwa"! Natomiast minister nauki wstrzymałby dotację dla wydawnictwa, które książkę wydało, i przekazał ją na wzmocnienie biblistyki.
Większość ludzi uważa, że większość problemów ma proste rozwiązania, a większość tej większości uważa, że je zna. Irytują się więc, że się ich nie słucha. Czy jesteśmy w stanie wymienić jedną osobę na planecie, której ufa większość ludzi? Kto mógłby to być: papież, dalajlama, Harry Potter? Jeśli nie ma zaufania do autorytetów, to jak mamy budować wspólne rozwiązania?
A teraz, jeśli pan nalega, będzie optymistycznie. Fantastyczna książka fizyka Briana Coxa „Ukryte siły natury" jest, jak twierdzi, jego listem w butelce do ludzkości. Pisze tak: „Pytano mnie kiedyś, z czego jesteśmy zbudowani. Odpowiedziałem: z kwarków górnych, dolnych i elektronów. Tym jest człowiek, ale nasza cywilizacja stanowi najbardziej złożone zjawiska emergentne w całym znanym nam wszechświecie. Składa się na nią całokształt naszej literatury, muzyki, technologii, filozofii, nauki, historii, wiedzy. Nasze istnienie jest absurdalną obelgą wobec zdrowego rozsądku, wykraczającą poza wszelkie rozsądne oczekiwania, jakich można by nabrać na podstawie prostoty praw przyrody. Cywilizacja ludzka stanowi złożenie 8 mld takich obelg. Z pewnością ma ona swój kres i ograniczony zasięg przestrzenny, co sprawia, że jesteśmy tym cenniejsi. Wyższość intelektualna nad innymi gatunkami nie gwarantuje nam przeżycia".
Cieszmy się zatem tym przeżyciem, póki możemy. To też lekcja z tego kryzysu. Myślę, że bardzo optymistyczna. Czyż nie?