Teściowa zarzuciła zięciowi, że bez jej zgody zarejestrował na dyktafonie rozmowę z jej udziałem, a następnie upublicznił nagranie, odtwarzając je swojej koleżance, a także dołączając do akt sądowych. Uważa, że naruszono jej godność i prawo do prywatności.
Przed sądem zażądała od zięcia nieupubliczniania nagrań i wycofania ich z akt sprawy rozwodowej córki, zaniechania nagrywania w przyszłości, opublikowania przeprosin w prasie lokalnej i 10 tys. zł zadośćuczynienia.
Zięć nie uznał powództwa. Przyznał, że nagrywał rozmowy ze swoją żoną w związku z konfliktem małżeńskim i presją psychiczną z jej strony, wyrażającą się w wulgarnym, obelżywym i poniżającym traktowaniu go, a także złym odnoszeniu się do jego matki.
Przekonywał, że rejestrował przebieg życia rodzinnego w mieszkaniu jedynie w obawie, że nikt nie uwierzy, iż jest ofiarą przemocy ze strony żony-policjantki.
Jego celem nie było naruszenie dobór osobistych teściowej, bo też nie ona była obiektem nagrań. Jej wypowiedzi zostały utrwalone przez przypadek, w niewielkim zakresie i tylko dlatego, że akurat była w mieszkaniu podczas jego kłótni z żoną.