W naszej strefie klimatycznej normą jest, że infekcje powodowane przez koronawirusy pojawiają się sezonowo, to jest typowe dla tej rodziny wirusów. Dlatego możemy się spodziewać kolejnej fali jesiennej, bo wciąż mamy dużo osób nieuodpornionych. Na pewno będzie ona znacznie niższa od jesiennej 2020 i wiosennej 2021. Zachorowania dotkną niemal wyłącznie osoby niezaszczepione. Obecnie mówi się głównie o delcie. Ale coraz głośniej jest o lambdzie, a kolejne warianty pomału wykorzystują alfabet grecki i doszły już do joty. Jednak oczywiście nie wzbudzają one takich emocji jak wariant delta, który spowodował wzrost zakażeń w Wielkiej Brytanii. Warto jednak zwrócić uwagę, że w międzyczasie liczba zakażeń SARS-CoV-2 w Indiach, a więc w miejscu „narodzin" delty gwałtownie obniżyła się. Poza tym widać, że delta nie rozprzestrzenia się tak szybko jak alfa (wariant brytyjski) na początku roku, pomimo że jest bardziej zakaźna. Zawdzięczamy to w dużej mierze jednak znaczącemu już uodpornieniu zarówno naturalnemu, jak i będącemu następstwem szczepień.
Dlaczego akurat tan wirus się tak rozprzestrzenił?
Po pierwsze, Wielka Brytania w sposób historyczny i etniczny jest bardzo powiązana z Indiami, a więc nic dziwnego, że to tam delta znalazła europejski przyczółek. Po drugie, w momencie gdy pojawił się ten wariant, Brytyjczycy stosowali politykę wydłużania odstępu pomiędzy dawkami szczepionki, przez co dużo osób zostało zaszczepionych, ale poziom ich odporności nie był wysoki. W efekcie ryzyko wystąpienia choroby u osób po jednej dawce było większe niż po pełnym zaszczepieniu, ale jej przebieg jest jednak nawet w tych przypadkach łagodniejszy. To dlatego pomimo wzrostu liczby zachorowań nie obserwuje się w Wielkiej Brytanii tak dużego wzrostu liczby zgonów. Po uzyskaniu odporności poszczepiennej wirus, gdy dostanie się do organizmu, nie ma dobrych warunków do namnożania się. W organizmie osoby, która uległa zakażeniu, a była uodporniona, SARS-CoV-2 mnoży się ze znacznie mniejszą intensywnością, więc ryzyko rozwoju choroby i jej następstw, a także przeniesienia zakażenia na osobę ze sprawnym układem immunologicznym, jest znacznie mniejsze niż wtedy, gdy potencjalnym źródłem jest osoba niezaszczepiona. Aby uzyskać odporność, jesteśmy postawieni przed wyborem – albo się szczepisz, albo zakażasz się. Tylko ten drugi sposób to wysokie ryzyko kosztów społecznych i rodzinnych. Wśród rodzin, w których doszło do tragedii, nie ma dylematów, czy szczepić się, czy nie.
Rosnąca liczba zachorowań na Covid-19 to także pytanie o to, czy mamy jak leczyć chorych?
Przez półtora roku w ramach pracy Polskiego Towarzystwa Epidemiologów i Lekarzy Chorób Zakaźnych wypracowaliśmy pewne standardy postępowania oparte na wynikach badań, w tym własnych. Jednak niestety często na przeszkodzie skutecznemu leczeniu staje to, że pacjent zbyt późno się zgłasza. Dlatego nie zawsze jesteśmy w stanie zapanować nad złożonymi mechanizmami zakażenia SARS-CoV-2. Mamy lek przeciwwirusowy z udowodnioną skutecznością. Nawet gdybyśmy mieli znacznie lepszy i skuteczniejszy w zabijaniu wirusów, to pamiętajmy, że w przebiegu tej choroby najwyższe stężenie wirusa jest obserwowane przed wystąpieniem objawów. Czyli jeszcze wtedy, gdy nie wiemy, że jesteśmy zakażeni. Tak naprawdę, żeby zapobiec następstwom, które wywołuje wirus, powinniśmy zastosować leczenie przeciwwirusowe na dzień–dwa przed wystąpieniem objawów.
Trudno leczyć, jeśli nie wiadomo, czy ktoś jest chory.