– Badania pokazały także, że problem dotyczy głównie ludzi młodych, którzy najsłabiej zabezpieczają się przed kradzieżą danych – mówi Anna Wilk. – Spośród ponad 1,5 tys. respondentów aż 48 proc. stanowiły osoby w wieku 26–44 lata. Celem badań było sprawdzenie stanu wiedzy społeczeństwa o kradzieży tożsamości.
Uważaj, na co się godzisz
Na bezprawne posiadanie i wykorzystanie naszych danych możemy być narażeni już w momencie zakupu nowego smartfona. W jego systemie są już zainstalowane aplikacje, które, by poprawnie działać, mają dostęp do informacji o nas. Aplikacje portali społecznościowych, obecne niemal w każdym modelu, mają wiedzę nie tylko o imieniu i nazwisku użytkownika, adresie e-mail i numerze telefonu. By poprawnie działać, żądają także dostępu do informacji o naszej lokalizacji. A jeśli sami zdecydujemy się dodać np. zdjęcia dzieci i podać lokalizację ich szkoły, udostępniamy także informacje o tym, gdzie się uczą. Usługi, które miały ułatwiać użytkownikom życie, mogą je w ten sposób zrujnować.
Jeśli użytkownik nowoczesnego telefonu zdecyduje się zainstalować aplikację pozwalającą na korzystanie z usług płatności elektronicznej, producent aplikacji przetwarza nawet jego numer PESEL, numer konta bankowego i hasło.
– Żaden producent nie oferuje nam swojej usługi za darmo – przestrzega Wojciech Wiewiórowski. – Ceną, jaką płacimy za nierozważne instalowanie aplikacji na telefony, jest dostęp do informacji o nas. Instalując je, zwróćmy uwagę na to, jakie zapisy regulaminu musimy zaakceptować. Niejednokrotnie bowiem zgadzamy się na wykorzystywanie naszych danych pod przykrywką polityki prywatności. Przed instalacją aplikacji należy się poważnie zastanowić nad tym, czy producentowi faktycznie potrzebne jest przetwarzanie naszych danych. I czy wobec tego chcemy taką aplikację mieć w swoim telefonie.
Producenci jak widmo
O tym, że problem jest poważny, przestrzega także Katarzyna Szymielewicz z Fundacji Panoptykon.
– Istnieją na rynku aplikacje pisane specjalnie po to, by wyciągać dane osobowe od użytkowników – mówi. – Najczęściej służą do zabawy, to np. gry rozpowszechniane na serwisach społecznościowych. Ich twórcy doskonale wiedzą, że przeciętny użytkownik, zwłaszcza dziecko, zorientowany na zabawę i relaks, nawet nie przeczyta regulaminu i bezrefleksyjnie zaakceptuje wszystkie warunki. Niektóre z nich można by uznać za niezgodne z polskim prawem, jednak mało która firma oferująca takie „darmowe" aplikacje ma siedzibę w Polsce – tłumaczy Szymielewicz. Jeśli dojdzie do kradzieży danych osobowych za pomocą smartfonów, bardzo trudno ustalić winnego. Nasz telefon z zapisanymi hasłami i numerami kont może się znaleźć w niepowołanych rękach, a złodziej może np. zdecydować się na zakup drogiego przedmiotu i zażądać przesyłki pod swój adres.