Prognozy francuskiego BNP Paribas mówią o spadku eksportu w tym roku o 18,9 proc., importu o 16,7 proc., inwestycji zaś o 11,4 proc. Na niewielkim plusie pozostanie konsumpcja – 1,8 proc.
Ekonomiści banku są kolejnymi, którzy uważają, że naszą gospodarkę czeka recesja. Pierwszy, jeszcze w grudniu ubiegłego roku, spadek PKB do -0,5 proc. w 2009 roku ogłosił Danske Bank. Kilka dni temu JP Morgan szacował, że gospodarka skurczy się o 1 proc.
– Eksport spada w takim tempie, w jakim kamień wpada w wodę, podobnie inwestycje – tłumaczy Michał Dybuła, główny ekonomista BNP Paribas. – Nie bardzo rozumiem też oczekiwania, że PKB ciągnąć będzie konsumpcja. Jeśli spada sprzedaż detaliczna, nie wierzę, że to samo nie będzie się działo z usługami. Ekonomista podkreśla, że jeśli ktoś musi oszczędzać, to nie ograniczy wyłącznie zakupów, a nadal będzie chodził do restauracji czy pojedzie na wakacje.
– Moje prognozy zakładają wprawdzie lekki wzrost konsumpcji, ale jeśli skłonność Polaków do oszczędzania okaże się duża, wzrośnie ryzyko wystąpienia większej recesji, nawet do -4 proc. PKB – zaznacza Dybuła. Jego zdaniem także wysokie spadki produkcji przemysłowej, o -25, a nawet -30 proc., sugerują, że groźba takiej recesji jest bardzo realna.
BNP Paribas nie jest w swych pesymistycznych prognozach odosobniony. – Perspektywy wzrostu dla Polski nie są różowe, bo popyt wewnętrzny szybko się kurczy – wyjaśnia Radosław Bodys, ekonomista Merrill Lynch w Londynie. – To będzie główny powód recesji w Polsce. Jego zdaniem kiepskie wyniki sprzedaży detalicznej ogłoszone wcześniej przez GUS były pierwszymi twardymi danymi potwierdzającymi recesję. Drugim symptomem jest wysoki wskaźnik pesymizmu polskich konsumentów, który obrazuje, jak będzie się kształtowało 50 proc. rocznego PKB.