W czasie spowolnienia gospodarczego staże dla młodych bezrobotnych (do 25 lat) stają się coraz mniej efektywne. Coraz więcej osób po ich zakończeniu nie dostaje propozycji pracy, tylko wraca do pośredniaków. Ta praktyka jest tym bardziej powszechna, im biedniejszy region lub z większym skokiem bezrobocia. W tym roku, do końca czerwca roczne lub półroczne staże rozpoczęło ok. 95 tys. młodych ludzi, a ponad 62 tys. innych zarejestrowało się powtórnie, bo nie dostali pracy. – W czasach dobrej koniunktury przedsiębiorcy traktują staże jako rozpoznanie kandydata do pracy, w złych jako szansę na skorzystanie z bezpłatnego czasowego pracownika – mówi prof. Urszula Sztanderska z UW. Przyznaje, że staże są pożyteczne, bo dają absolwentom szansę na dopełnienie edukacji zawodowej, uczą zawodu. Młodzi ludzie poznają nowe technologie, organizacje w firmach, uczą się praktyki. – Ale to nie powinien być element aktywnego przeciwdziałania bezrobociu w urzędach pracy, tylko część efektywnej edukacji w szkołach – dodaje.
Podobnie myśli wielu dyrektorów powiatowych urzędów pracy. – Im mamy więcej staży i bezrobotnej młodzieży, tym trudniej sprawdzić, czy przedsiębiorca po stażu ma zamiar zatrudnić bezrobotnego, czy też traktuje go jako najtańszego z pracowników – przyznaje Regina Chrzanowska, dyrektor Powiatowego Urzędu Pracy w Krośnie. Jeszcze kilka lat temu w powiecie prawie każdy stażysta dostawał propozycję pracy. Teraz jest to ok. 40 proc. – Paradoksalnie więcej pieniędzy, jakie możemy przeznaczyć na staże, spowodowało, że te właściwie wyparły zatrudnianie młodzieży – dodaje Chrzanowska. W powiecie są np. małe sklepy, gdzie pracuje właściciel i stażysta. Pracownicy PUP mają niekiedy trudny wybór: nie podpisywać z firmą umowy o staż, jeśli w ten sposób wykorzystuje młodzież, i nie mieć dla nich innej propozycji, albo podpisać z nadzieją, że przynajmniej doświadczenie w CV pomoże młodym bezrobotnym w znalezieniu zatrudnienia gdzie indziej.
Staże są wygodną formą współpracy firm z urzędami pracy, bo stażysta dostaje z pośredniaka stypendium (ponad 700 zł). PUP płaci też za niego składki ubezpieczeniowe. Ale jak podkreślają ekonomiści zajmujący się rynkiem pracy, korzyści odnoszą obie strony. – Absolwent po raz pierwszy styka się z pracą i nabywa doświadczenia, które potem może wpisać do CV – uważa Jacek Męcina, ekspert PKPP Lewiatan i były wiceminister pracy. Według niego to, że coraz więcej firm nie zatrudnia stażystów, związane jest ze spowolnieniem gospodarczym. – Firmy restrukturyzują koszty, nie szukają więc niedoświadczonych pracowników.
Ale nie wszędzie się tak dzieje. Na przykład w powiecie konińskim pracę po stażu dostaje ośmiu na dziesięciu stażystów.
Potrzeba obycia się z pracą młodzieży jest głównym powodem, dla którego urzędy pracy podpisują umowy z firmami.