Wzrost produktu krajowego brutto w Polsce wyniesie w tym roku 1 procent – przewiduje Bruksela. – Ale musimy być ostrożni w optymizmie – zaznaczył Joaquin Almunia, unijny komisarz ds. gospodarki i polityki pieniężnej. Na dobre wyniki wpłynęły silny popyt wewnętrzny i pozytywny bilans handlowy: dzięki słabszemu złotemu eksport był bardziej konkurencyjny, a import mniej opłacalny, co zwiększało krajową produkcję.
Na wieść o pozytywnych prognozach KE konferencję prasową zwołał minister finansów Jacek Rostowski. – Polska będzie jedynym krajem w Europie, który odnotuje wzrost PKB, a motorem gospodarki są przedsiębiorczość, wytrwałość, pracowitość i elastyczność Polaków, szczególnie zaś polskich przedsiębiorców – mówił.
Komisarz Almunia zauważył jednak, że w Polsce, inaczej niż w pozostałych krajach UE, pierwsza połowa roku była znacznie lepsza od oczekiwań, za to w drugiej mogą się ujawnić negatywne tendencje. Najwyższa w Unii inflacja (prognozowana na poziomie 3,8 proc.) odciśnie swe piętno na konsumpcji. Polacy zrażeni rosnącymi cenami mogą mniej chętnie niż do tej pory dokonywać zakupów. Także rosnące bezrobocie i zatrzymanie płac złożą się na osłabienie popytu.
Rozwój polskiej gospodarki podtrzyma jednak zmiana sytuacji na zewnątrz. W drugiej połowie roku w największych krajach Unii Europejskiej sytuacja zacznie się poprawiać. Dotyczy to Niemiec, naszego największego partnera handlowego, i Francji. Ale dla całej UE prognoza się nie zmienia: PKB krajów „27” spadnie o 4 proc.
Najnowsza prognoza dla Polski jest znacznie lepsza, niż przewidywany przez KE w maju spadek PKB o 1,4 proc. – W maju mieliśmy dyskusję z polskim ministrem finansów, który mówił, że jesteśmy zbyt pesymistyczni. Miał rację. My mu mówiliśmy, że jest zbyt optymistyczny, i też mieliśmy rację. Prawda leży pośrodku – stwierdził Almunia.