Ikea obniżyła na rynku greckim cenę popularnego regału Billy o 22 proc., do 35 euro. Szwedzki gigant meblowy zareagował w ten sposób na spadek siły nabywczej Greków, związany z głębokim załamaniem gospodarczym i rządowym programem oszczędnościowym. W Irlandii, także dotkniętej kryzysem fiskalnym, cena mebla w najnowszym katalogu spadła o 10 proc. w porównaniu z poprzednią edycją.
Agencja Bloomberga zgromadziła dane na temat cen regału Billy w tym i minionym roku w każdym z państw, w których Ikea jest obecna. Z polityki cenowej największej na świecie sieci sklepów meblowych można sporo wyczytać.
Po pierwsze, obniżka ceny jednego z najpopularniejszych produktów Ikei może oznaczać, jak w przypadku Grecji, że spółka pesymistycznie ocenia koniunkturę w danym kraju. I odwrotnie, podwyżka może być wyrazem zaufania szwedzkiej firmy do danej gospodarki. Przy tej interpretacji, dane te nie napawają optymizmem. Do wyraźnej podwyżki ceny Billy’ego w lokalnej walucie nie doszło w żadnym z 37 objętych zestawieniem krajów.
Alternatywnie, produkt Ikei można potraktować tak, jak tygodnik „Economist” hamburgery Big Mac a australijska bank CommSec iPoda. Produkty te dostępne są niemal na całym świecie i wszędzie są identyczne. Według teorii parytetu siły nabywczej (PPP), ich cena w przeliczeniu na dolary powinna więc być wszędzie równa. Jeśli po przeliczeniu z danej waluty cena ta okazuje się wyższa, może to wskazywać na jej przewartościowanie.
Przyjmując taki klucz do zgromadzonych przez Bloomberga danych, dowiadujemy się m.in., że złoty jest niedowartościowany wobec dolara o około 20 proc. Indeks Big Mac z lipca sugerował, że polska waluta jest niedowartościowana wobec amerykańskiej o 30 proc. Od tego czasu złoty umocnił się o ponad 5 proc. Wnioski z cen regału Billy i flagowego hamburgera McDonaldsa wydają się więc mniej więcej zgodne.