Wskaźnik cen konsumpcyjnych (CPI) z pominięciem energii, paliw i żywności – podstawowa z czterech obliczanych przez NBP miar inflacji bazowej – wzrósł w lipcu o 9,3 proc. rok do roku, po 9,1 proc. w czerwcu – podał we wtorek bank centralny. Choć to największa roczna zwyżka tego wskaźnika od co najmniej 2000 r., wtorkowe dane potwierdzają też, że inflacja traci impet.
W stosunku do poprzedniego miesiąca towary i usługi konsumpcyjne inne niż żywność i energia podrożały w lipcu o 0,6 proc., tak jak w czerwcu. Po oczyszczeniu z wpływu czynników sezonowych tak liczona inflacja bazowa wyniosła – jak szacują analitycy z mBanku– około 0,8 proc. W poprzednich miesiącach przekraczała nawet 1 proc.
Inflacja ogółem, jak wynika z piątkowych danych GUS, wyniosła w lipcu 15,6 proc. rok do roku, po 15,5 proc. w czerwcu. W najbliższych miesiącach prawdopodobnie nie będzie już dużo wyższa, a nawet – za sprawą taniejących ostatnio paliw – może nieco spaść.
Ekonomiści powszechnie przewidują jednak, że na początku 2023 r. zwyżki całego CPI mogą ponownie przyspieszyć, sięgając nawet 17–18 proc. rok do roku. Będzie to przede wszystkim skutek oczekiwanych podwyżek cen energii elektrycznej i gazu dla gospodarstw domowych, których skala jest nieznana.