W opublikowanej w piątek informacji o sytuacji makroekonomicznej i stanie budżetu państwa w 2009 r. resort finansów podtrzymuje lekko dodatnie prognozy wzrostu gospodarczego, przewiduje jednak załamanie w inwestycjach oraz eksporcie. Ekonomiści oceniają krótko – to konserwatywne założenia, które mają szansę się ziścić.
– Widać wyraźnie, że ministerstwo, przygotowując nowelizację budżetu na obecny rok, stara się przyjąć jak najbardziej realistyczne szacunki, aby uniknąć konieczności powtórnej nowelizacji – mówi Jacek Wiśniewski, główny ekonomista Raiffeisen Banku. Jego zdaniem o ile w pierwszej połowie roku dopiero przyjmowaliśmy do wiadomości, że kryzys ma miejsce, o tyle w drugiej połowie okaże się, jakie skutki będzie on miał dla polskiej gospodarki.
[srodtytul]Spadek inwestycji[/srodtytul]
W ocenie Piotra Bielskiego, ekonomisty BZ WBK, szczególnie odbiją się one na rynku pracy, dlatego założona przez resort stopa bezrobocia na poziomie 12,5 proc. może się okazać za niska. BZ WBK szacuje, że sięgnie 13,5 proc. – Sądzę też, że o wiele bardziej spadną inwestycje, bo teraz firmy kończą jeszcze rozpoczęte w ubiegłym roku przedsięwzięcia, a nowych już nie rozpoczynają – wyjaśnia Bielski. Poza tym pogorszyły się przewidywania co do szans na sprzedaż nowo wytworzonych towarów i zdobycia finansowania na nowe inwestycje.
Eksperci oczekują stopniowego odbicia eksportu. – Postępujące ożywienie u naszych partnerów handlowych spowoduje, że polskie firmy zaczną więcej sprzedawać za granicę – uważa Łukasz Tarnawa z PKO BP. Twierdzi też, że minister finansów zbyt pesymistycznie założył spadek spożycia indywidualnego w 2010 r. do 0,8 z 2,1 proc. w 2009 r. – Ja szacuję, że wyniesie ono 1,6 proc. – mówi Tarnawa.