W piątek potwierdziły się środowe i czwartkowe zapowiedzi Baracka Obamy, że pojawiają się oznaki końca recesji, a dane makroekonomiczne powinny być lepsze od tych z pierwszych miesięcy 2009 roku. I rzeczywiście – na pierwszy rzut oka opublikowane w piątek informacje o stanie największej gospodarki świata wyglądały korzystnie, bo spadek PKB w drugim kwartale wyniósł 1 proc. w porównaniu z pierwszym kwartałem, a ekonomiści oczekiwali -1,5 proc.
Jednocześnie zrewidowane zostały jednak dane o spadku PKB w pierwszym kwartale i zmiana była dość znacząca (ostatecznie spadek wyniósł 6,4 proc. wobec szacowanych wcześniej 5,5 proc.). – Amerykańska gospodarka w ciągu ostatniego roku doświadczyła najbardziej ostrych spadków PKB od czasów II wojny światowej – mówi „Rz” Steven Wieting, ekonomista Citibanku w Nowym Jorku.
– Kluczem do amerykańskiej gospodarki jest konsumpcja (odpowiada za 65 proc. amerykańskiego PKB), a jej perspektywy nie wyglądają najlepiej – mówi Jakub Borowski, główny ekonomista Invest-Banku. Po jej nieoczekiwanym wzroście w pierwszym kwartale, w drugim spadła o 1,2 proc. – Wchodzimy w drugą falę kryzysu, która bardziej odciśnie się na konsumpcji, bo Amerykanie zaczęli zdawać sobie sprawę z rosnącego bezrobocia i są zmuszeni do oszczędzania. Stopa oszczędności w gospodarce w drugim kwartale była najwyższa od 1989 roku.
Ekonomiści podkreślają, że Amerykanie nie tyle chcą oszczędzać, co są do tego zmuszeni poprzez np. konieczność spłaty narosłego przez lata prosperity zadłużenia.
– Kłopoty z konsumpcją oznaczają, że ożywienie może być bardzo powolne i nawet jeśli już w trzecim kwartale pojawi się wzrost, to będzie bardzo mizerny – ocenia ekonomista Invest-Banku.