Jeśli przyjąć, że średnia dla 27 krajów członkowskich, to 100, to mieszkańcy i turyści odwiedzający Danię muszą wyłożyć 39 proc. więcej na zakupy żywnościowe. Polacy z kolei płacą 36 proc. poniżej tej średniej. O dziwo drożej jest nawet w krajach, które jako ostatnie dołączyły do wspólnoty, czyli w Bułgarii i Rumunii - odpowiednio 32 i 34 proc. poniżej średniej.

Bułgarzy mają za to tańszy chleb i alkohol. Po mocne trunki opłaca się też pojechać na Węgry, do Hiszpanii i Portugalii. Najdroższa wódka jest zdecydowanie w krajach skandynawskich - Finowie muszą np. wyłożyć na mocne trunki aż 70 proc. więcej niż przeciętnie mieszkaniec Unii. Palenie z kolei najlepiej rzucić w Wielkiej Brytanii, gdzie cena paczki papierosów przekracza o 66 proc. średnią cenę unijną. Palacze w Polsce też nie mają najgorzej, płacą niewiele ponad połowę tej średniej, ale jeszcze taniej jest w Bułgarii, Rumunii, na Węgrzech i na Litwie.

Eurostat wziął pod uwagę ceny 500 produktów skorygowanych o kurs walutowy.

Piotr Kalisz, główny ekonomista CitiHandlowy uważa jednak, że ta różnica na korzyść Polski będzie się stopniowo zacierała. - Wolno, bo wolno, ale cały czas gonimy kraje Europy Zachodniej pod względem Produktu Krajowego Brutto liczonego na głowę - mówi ekonomista. - Ta konwergencja zachodzi także w odniesieniu do cen. Kalisz podkreśla, że fakt znacznie głębszej recesji w państwach należących do starej piętnastki powoduje, że tempo doganiania się zwiększa. Czeka nas teraz okres wyższej inflacji niż to będzie miało miejsce w tamtej części starego kontynentu, a to oznacza, że ceny będą rosły szybciej.

- Ten proces konwergencji nie nastąpi jednak szybko - zaznacza ekonomista CityHandlowy. - Proces doganiania może trwać 25-35 lat w zależności od tego, w jakim tempie będziemy się rozwijać my, a w jakim kraje zachodniej Europy.