Szara strefa kwitnie na południu Europy

Wakacyjni handlarze, taksówkarze, lekarze. W krajach południa Europy szara strefa sięga jednej trzeciej PKB

Publikacja: 13.08.2010 02:19

Szara strefa kwitnie na południu Europy

Foto: ROL

Afrykański handlarz jest rozwścieczony, że nie chcę nawet słuchać o kupnie od niego podróbki bransoletki słynnej marki. Burczy po polsku „za darmo, za darmo”, odchodzi. Nagle obraca się na pięcie, rzuca mi podrobione cacko na stolik i znika. Wrzucam je do kosza, ale wiem, że za chwilę ktoś je stamtąd wyjmie. – To imigranci. To dlatego w Portugalii mamy szarą gospodarkę – mówi kelner.

Takich handlarzy w portugalskich, ale też greckich, włoskich czy francuskich kurortach są dziesiątki tysięcy. Są jeszcze chińscy masażyści, którzy pokazują jakieś wygniecione dokumenty i za 20 euro wyłamują zachwyconym kuracjuszom ręce i nogi, szybko zwijając interes, gdy tylko pojawi się ktoś z obsługi plaży.

W centrum Rzymu, jeśli tylko pokaże się Guardia di Finanza – policja finansowa – handlarze natychmiast zwijają płachty z podrabianymi „vuittonami”, „chanelami” „pradami” czy „diorami” i biorą nogi za pas. Zdarza się, że policja jest wyjątkowo szybka, więc sprzedawcy porzucają towar. Czasami jednak policjanci dziwnie długo rozglądają się, wyraźnie pozwalając handlarzom pozbierać dobytek i spokojnie się ukryć.

[srodtytul]Złota rączka bez VAT[/srodtytul]

Zdaniem profesora Friedricha Schneidera z Wydziału Ekonomicznego Uniwersytetu Johannesa Keplera w austriackim Linzu szara strefa to jedyne, co urosło podczas światowej recesji. Przy czym pod pojęciem „szara strefa” rozumie nieopodatkowane towary i usługi – jak płacenie „do ręki” „złotym rączkom”, mechanikom, którzy nam podkręcą w aucie obroty, a na pytanie: ile płacę, odpowiadają: według uznania, albo: na piwko. Do szarej strefy nie są wliczane zyski z działalności przestępczej, handlu narkotykami i prostytucji.

Zdaniem prof. Schneidera szara część gospodarki w 14 najbogatszych krajach Unii wzrośnie w tym roku o 0,3 – 0,9 proc. – Powrót do tendencji wzrostowej nastąpił po 15 kolejnych latach, kiedy ta część gospodarki się kurczyła – mówi.

Zdaniem Międzynarodowego Funduszu Walutowego na szarej strefie budżet Hiszpanii traci rocznie 100 mld euro.

Jak wynika z raportu przygotowanego przez austriacką uczelnię na zlecenie Banku Światowego, największą motywacją do unikania podatków jest ich podwyższanie, rosnące bezrobocie i brak zaufania do państwa.

– W Belgii, jeśli idę na weekendowy spacer, widzę, że na budowach dzieje się znacznie więcej niż w ciągu tygodnia – mówi profesor. Jego zdaniem bardzo często zdarza się, że pracę nieopodatkowaną często wykonują te same osoby, które w tygodniu pracują legalnie i przykładnie płacą podatki.

[srodtytul]Liczy się rodzina[/srodtytul]

Szara strefa okazała się pomocna greckiemu rządowi w 2006 r., kiedy postanowił podpompować dane, chcąc uniknąć kary za przekroczenie dozwolonego limitu deficytu budżetowego. Komisja Europejska wykryła w końcu grecki przekręt, ale zdaniem prof. Schneidera zamierza teraz sama skorzystać z tego manewru przy wyliczaniu składki członkowskiej.

Dziś podatkowy uszczerbek greckiego budżetu wyliczany jest na przynajmniej 40 mld euro, a szara strefa w gospodarce jest równa 29,5 proc. PKB. W Hiszpanii i Portugalii to blisko jednej czwartej.

Zdaniem prof. Alberto Alesiny z Har-vardu w większości tych krajów jedynye, co się liczy, to rodzina. – O tym, że się nie płaci podatków, mówi się otwarcie podczas spotkań towarzyskich – dodaje.

Inni ekonomiści uważają, że jednym z powodów tak dużego nieopodatkowanego sektora w gospodarce jest fakt, że obydwa kraje wprowadziły ustrój demokratyczny dopiero w latach 70., więc obywatele nie są przekonani, że rząd jest w stanie reprezentować ich interesy.

W Grecji to tyle, ile w tym roku może ona otrzymać z wartego 110 mld euro pakietu pomocowego MFW, Europejskiego Banku Centralnego i Komisji Europejskiej. Przy tym wszystkie rządowe cięcia w ramach pakietu oszczędnościowego utrudniane gwałtownymi protestami Greków przyniosą rządowi w Atenach 850 mln euro oszczędności.

Grecy protestują, bo rząd w pośpiechu zamyka wszelkie luki podatkowe i odbiera zniżki. W tym roku powinno to dać 1,2 mld euro. Według wyliczeń raportu Banku Światowego greckim firmom i zatrudnionym w nim pracownikom udało się uniknąć zapłacenia ponad 31 mld euro.

[srodtytul]Biedni lekarze[/srodtytul]

Tyle że autor raportu zastrzega: szara strefa wcale nie jest niekorzystna dla gospodarki. Ludzie się bogacą, a pracują, bo chcą sobie kupić telewizor czy cokolwiek innego, na co ich nie stać z legalnej pracy.

Grecka prasa od rozpoczęcia reform przez rząd Georgiosa Papandreu przygląda się szarej stronie gospodarki. Dziennik „Ethnos” opisał urzędnika skarbowego, który został aresztowany za wzięcie tysiąca euro łapówki od właściciela sklepu z artykułami dla zwierząt w zamian za nienałożenie 3 tys. euro kary. Gdy zaś komornicy skontrolowali 150 gabinetów lekarskich w bogatej dzielnicy Aten – Kolonaki, większość lekarzy zarzekała się, że zarobki nie przekraczają 30 tys. euro rocznie, a kilku przyznało się do 10 tys.

– Za takie pieniądze w bardzo drogiej Grecji nie sposób utrzymać duży dom, samochód, motorówkę i wysłać dzieci do prywatnej szkoły– zżymał się minister finansów Grecji Georgios Papaconstantinou. Dodał, że rząd nie może doprosić się od Izby Lekarskiej w Atenach wyjaśnienia tej sprawy.

Lekarze są jedną z tych grup zawodowych, która ucierpi wskutek reform. Branża ma zostać otwarta, przez co automatycznie powinny spaść koszty wizyt.

Podobnie będzie z rynkiem taksówkowym. Przejazdy tym środkiem transportu są w Grecji dość tanie, więc kierowcy łatwo znaleźli źródło dodatkowego zysku: cudzoziemcom i własnym biznesmenom oferują rachunki za przejazd. Kwota przewyższa o ok. 15 – 30 euro to, co jest na liczniku. Różnica zazwyczaj jest dzielona między kierowcę i pasażera.

Zdaniem cytowanego przez „Ethnosa” Alexandrosa Foukisa, właściciela firmy budowlanej, wykonywanie prac „na lewo” jest czymś absolutnie normalnym. –Ale to rząd musi coś teraz zrobić, by to nam się nie opłacało. Albo jeszcze lepiej: to uczciwość powinna się opłacać – mówi.

W raporcie Banku Światowego „Doing Business” Grecja jest na 109. miejscu za Egiptem, Etiopią i Libanem.

[srodtytul] Neapol i Prato[/srodtytul]

Funkcjonowanie szarej strefy we Włoszech precyzyjnie opisuje Roberto Saviano w głośnej książce „Gomorra”.

„Sławne firmy nie mają całkowitego zaufania do Azjatów, by wysyłać wszystko na wschód i tam zlecać wykonanie prac. Otwiera się więc manufaktury w pomieszczeniach pod schodami szeregowych domków albo w halach wzniesionych na obrzeżach osiedli. W nich kroi się skórę na buty, zszywa i przykleja podeszwy. Pracuje się w rzędzie jeden za drugim. Masz plecy kolegi przed oczami i twoje plecy są przed oczami twojego kolegi z tyłu. Dzień roboczy trwa ok. 10 godzin, a pensja 500 – 900 euro. Nadgodziny są zwykle dobrze opłacane, nawet

o 15 euro więcej niż normalna stawka godzinowa. Rzadko zdarza się, aby taki zakład zatrudniał więcej niż dziesięciu pracowników. (...) Oficjalnie nie ma tu zakładów produkcyjnych, nie ma też zatrudnionych. Gdyby ta sama praca, o tak wysokim standardzie wykonania, została zadeklarowana, jej koszty wzrosłyby znacznie i ceny gotowych produktów musiałyby także wzrosnąć, a produkcja musiałaby zostać przeniesiona do innego kraju”.

Neapol to największy włoski port na południu. Tędy przepływa najwięcej kontrabandy, w tym 99 proc. z Chin. Większość zostaje na miejscu albo wywożona jest do Toskanii – do oddalonego o 60 km od Florencji Prato i okolic.

Prato, cud średniowiecznej architektury, jest dziś centrum włoskiego przemysłu tekstylnego. Rano, podczas świętych godzin sjesty, ale także w nocy na uliczkach obrzeży miasta, które zawsze były turystyczną atrakcją, słychać monotonne „dak, dak, dak, dak”. To maszyny do szycia w chińskich fabryczkach luksusowej konfekcji. Rzadziej zakłady produkujące podróbki tych kultowych włoskich cacek. Te chowają się między toskańskimi wzgórzami w okolicach Prato.

Na początku XX w. tak samo pracowali tu Włosi. Zmieniło się, kiedy związki wywalczyły wolne albo lepiej opłacane noce. Płace rosły, a włoscy pracodawcy nie chcieli zarabiać mniej. To dlatego znaleźli się tu chińscy imigranci. Dzięki nim Prato mogło pozostać centrum włoskiego przemysłu tekstylnego i skórzanego. Dziś to właśnie Chińczycy naszywają na luksusowych torebkach i sukniach metki „Made in Italy”. Jeśli zrobi to Włoch, cena modnego cacka rośnie wielokrotnie.

Zdaniem kapitana policji w Prato Edoardo Marzocchi liczba chińskich fabryk pod Florencją i Toskanią wzrosła z ok. 100 na początku lat 90. do 5300 w 2007 r. Dziś połowa z ponad 5 tysięcy toskańskich fabryk i manufaktur działających legalnie i nielegalnie w Toskanii jest własnością lub przynajmniej jest zarządzana przez Chińczyków.

– Bez Chińczyków wiele włoskich firm dawno by już zbankrutowało. Taki sam los spotkałby i Prato, bo to Chińczycy kupują tu domy, auta, surowce do produkcji konfekcji – wskazuje burmistrz Prato Marco Romagnoli. – Nie możemy sobie już pozwolić, by ich ignorować – dodaje. – Za jaką cenę – pytam. – Nie pytaj! Ale z ekonomicznego punktu widzenia to prawdziwe błogosławieństwo – przekonuje.

Saviano opisuje też historię włoskiego krawca Pascuale, który pracując w szarej strefie w Arzano, uszył jedwabny kostium dla Angeliny Jolie, w którym pojawiła się na rozdaniu Oscarów. Dostał dokładne wymiary, sam wybrał materiał. Nie wiedział, kto ten strój będzie nosił. Dowiedział się, kiedy zobaczył amerykańską megagwiazdę na ekranie telewizora.

I tak świat biały połączył się z „szarym”. I dlatego UE, poszukując dodatkowych pieniędzy do rosnącego budżetu, chce włączyć do PKB krajów członkowskich – od którego nieco ponad 1 proc. wpływa do brukselskiej kasy – także szarą strefę. W końcu profesor Schneider doskonale wyliczył, ile ona wynosi.

Afrykański handlarz jest rozwścieczony, że nie chcę nawet słuchać o kupnie od niego podróbki bransoletki słynnej marki. Burczy po polsku „za darmo, za darmo”, odchodzi. Nagle obraca się na pięcie, rzuca mi podrobione cacko na stolik i znika. Wrzucam je do kosza, ale wiem, że za chwilę ktoś je stamtąd wyjmie. – To imigranci. To dlatego w Portugalii mamy szarą gospodarkę – mówi kelner.

Takich handlarzy w portugalskich, ale też greckich, włoskich czy francuskich kurortach są dziesiątki tysięcy. Są jeszcze chińscy masażyści, którzy pokazują jakieś wygniecione dokumenty i za 20 euro wyłamują zachwyconym kuracjuszom ręce i nogi, szybko zwijając interes, gdy tylko pojawi się ktoś z obsługi plaży.

Pozostało 92% artykułu
Dane gospodarcze
Inflacja w listopadzie jednak wyższa. GUS zrewidował dane
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Dane gospodarcze
Małe chwile radości dla kredytobiorców walutowych. Stopy procentowe w dół
Dane gospodarcze
Inflacja w USA zgodna z prognozami, Fed może ciąć stopy
Dane gospodarcze
Dług publiczny Polski pobił kolejny rekord
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Dane gospodarcze
Kolejni członkowie RPP mówią w sprawie stóp procentowych inaczej niż Glapiński