"Rzeczpospolita": Donald Tusk na ostatniej konwencji PO dyscyplinował partyjnych radykałów, tak przynajmniej uznały media. Jarosław Kaczyński robił to samo w wywiadzie dla PAP, a partia musiała przyjąć uchwałę o tym, że nie będzie polexitu, żeby zatrzeć złe wrażenie po wypowiedziach niektórych polityków. Wygląda na to, że partie mają same kłopoty z własnymi radykałami?
Zapanowanie nad radykałami we własnych szeregach było zawsze trudne, a staje się coraz trudniejsze, ponieważ pojawiły się media społecznościowe, a wraz z nimi bańki informacyjne. Przed rozwojem mediów społecznościowych najbardziej radykalne treści nie były wpuszczane do kanałów komunikacyjnych przez „bramkarzy" w mediach lub samych partiach. Teraz nie tylko nie da się ich zablokować, ale na dodatek trafiają od razu do baniek skupiających osoby, które podzielają dane poglądy, oburzają się na te same rzeczy. Tam tworzą się wspólnoty oburzonych. To one sprawiają, że hamulce słabną. Ciekawe są też interakcje pomiędzy takimi bańkami – badania dr. Pawła Matuszewskiego pokazały, że ulubionym zajęciem aktywistów jednej partii jest wchodzenie na profile przeciwników politycznych i „targanie ich za wąsy", czyli podjudzanie do ostrzejszych wypowiedzi. Im większe oburzenie podjudzonych, tym większa nagroda dla podjudzających.